Blog ma na celu popularyzowanie rowerowych wycieczek po Łodzi, regionie łódzkim i okolicach.
Znajdziesz tu zdjęcia, filmy, opisy tras i ślady GPS.
Miasto Łódź i województwo łódzkie są naprawdę piękne !
Zobaczysz, że "ONI są wszędzie", wszystko się łączy i odbija w tablicach !
Zachęcam do czynnego wypoczynku i powodzenia na trasach !!!

WYCIECZKA Nr 197 - Róża, Łoś i Pabianice

TRASA : Łódź (Piotrkowska, al. Mickiewicza, al. Bandurskiego, Krzemieniecka, Retkińska, Maratońska, Sanitariuszek, Łaskowice, Nad Dobrzynką) - Pabianice - Bychlew - Terenin - Pawlikowice - Róża - Ślądkowice - Mierzączka Duża - Dłutów - Tążewy - Górki Duże - Górki Małe - Tuszynek Majoracki - Tuszyn - Rzgów - Starowa Góra - Łódź (Rzgowska, Plac Reymonta, Piotrkowska) 
[30.08.2013. -  83,8 km, 22,2 km/h, 3:46:46 h]  
ZDJĘCIA                                                 FILMY                
Mr SCOTT jedzie do wsi Róża i Dłutowa, przez Pabianice !!! Trasa WYCIECZKI Nr 197.
Szkoda lata i słonecznej aury ! Mr SCOTT nie ma najmniejszego zamiaru siedzieć w domu i po dniu odpoczynku, jadę na kolejną wycieczkę !  
Ale zanim wyruszę do Róży i do "Łosia", przywitam się z łódzkimi smokami.
W 2011 roku na elewacji wyremontowanej kamienicy pod Gutenbergiem przy ul. Piotrkowskiej 86, zamontowano gigantyczne metalowe smoki. Na osi budynku umieszczony jest posąg Jana Gutenberga - stąd nazwa kamienicy. Pomiędzy oknami znajdują się medaliony z portretami wynalazców związanych ze sztuką drukarską. 
Z ul. Piotrkowskiej wyjeżdżam na drogę rowerową na al. Mickiewicza. Jadę do Parku im. księcia J. Poniatowskiego. Park powstał jako Ogród przy ul. Pańskiej (Pańska to dawna nazwa ulicy Żeromskiego). W roku 1917 przybrał nazwę, którą do dziś się posługuje.
Jedną z wielu atrakcji zabytkowego parku, jest "Dirt Park" - miejski tor rowerowy dirt jumpingu, czyli ekstremalnej jazdy rowerowej po specjalnym torze, polegającej na wykonywaniu skoków. Tor ten składa się z trzech sekcji trzech hopek (największa 3x double, 3x średnie, 3x małe table). Powstał z inicjatywy stowarzyszenia "Alternatywa BMX" pod koniec roku 2008.
Pedałuję na osiedle mieszkaniowe Retkinia, które zamieszkuje obecnie blisko 71.000 osób. Poznam dziś sobie bliżej Parafię p.w. Najświętszego Serca Jezusowego.
Kościół znajduje się przy ul. Retkińskiej 127 i jest najstarszą świątynią w tej części miasta. Parafia została utworzona po wieloletnich staraniach mieszkańców Retkini o odłączenie od pabianickiej parafii p.w. św. Mateusza. Kościół zbudowany został w 1910 roku w stylu nawiązującym do neogotyckiego.

W latach 1977-1983, po zbudowaniu osiedla mieszkaniowego z wielkiej płyty i wynikającego z tego znacznego wzrostu liczby parafian, kościół został gruntownie rozbudowany, powiększając kilkakrotnie swą powierzchnię. Z pierwotnego budynku świątyni po rozbudowie z przełomu lat 70. i 80, pozostała tylko dzwonnica i ściana frontowa.
Cały teren wokół kościoła wyłożony jest mozaiką z kostki brukowej. Przed wejściem głównym wyeksponowana jest tarcza z krzyżem i napisem "1910-2010. Sto lat Parafii Najświętszego Serca Jezusowego na Retkini".
Liczba mieszkańców osiedla szybko rosła (z około 6000 w roku 1965, do blisko 80 tysięcy w roku 1982). Stąd też władze kościelne podejmowały decyzje o wydzieleniu z terenu parafii Najświętszego Serca Jezusowego nowych jednostek podziału administracyjnego. Utworzono parafię Chrystusa Króla w 1983 roku, Najświętszej Eucharystii w 1987 roku, Św. Rodziny w 1989 roku i Wniebowstąpienia Pańskiego 1989 roku.
Na placu przykościelnym ustawiony jest ogromny krzyż z żelaza, którego wnętrze wypełniono kolorowym szkłem.
Jest to krzyż misyjny postawiony na pamiątkę "Misji Roku Świętego 9-20.XI.1983 rok", pod którym wmurowano "Znicz pamięci i modlitwy 2.04.2005" na pamiątkę śmierci Jana Pawła II-go. Na cokole krzyża znajduje się księga z czarnego granitu z wizerunkiem Papieża-Polaka i Jego dedykacją dla Parafii "Do końca ich umiłował. J.13. Jan Paweł II papież. III wizyta duszpasterska w Polsce 8.-14.VI.1987".
Kościół Najświętszego Serca Jezusowego jest świątynią dwukondygnacyjną. Pod główną salą - tzw. kościołem górnym, znajduje się nieco mniejszy kościół dolny, w którym także odbywają się nabożeństwa.
Kościół posiada konstrukcję nośną z żelbetu, natomiast ściany osłonowe są z cegły. Obiekt ma wachlarzowo rozwinięte okna. Autorem architektonicznego projektu rozbudowy był architekt Marian Sordyl.
Dwukondygnacyjny kościół robi ogromne wrażenie ! Posiada powierzchnię ponad  4 tys. i kubaturę 45 tys. !
Przed wejściem głównym do świątyni, zawieszona jest wielka tablica z czarnego granitu "Kronika Parafii Retkińskiej". Została ona ufundowana z okazji konsekracji kościoła. Wielka uroczystość odbyła się w dniu 30 czerwca 2000 roku. Przewodniczył jej abp Władysław Ziółek. Umieszczono na niej najważniejsze informację z historii parafii oraz wykaz księży proboszczów od 1910 roku.

Na wyposażeniu kościoła znajduje się m.in. obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy z lat powojennych, obraz Matki Bożej Jasnogórskiej z 1912 roku oraz obraz Matki Bożej Ostrobramskiej (ufundowali go akowcy wileńscy z całej Polski i przy nim gromadzą się na wspólną modlitwę, zwłaszcza podczas rocznic patriotycznych). Wnętrze Domu Bożego wypełnione jest licznymi rzeźbami i płaskorzeźbami, których autorem jest słynny artysta Wojciech Gryniewicz. Zobacz jego dzieła na terenie Łodzi : "Ławeczka Tuwima", " Kochankowie z ulicy Kamiennej", "Pomnik Ofiar Komunizmu".
Naprzeciwko kościoła znajduje się kapliczka, zbudowana w 1919 roku ku czci poległych za Ojczyznę. Oglądałem już ją podczas WYCIECZKI Nr 99.
Budowla zwieńczona jest namiotowym daszkiem. Na jego szczycie umieszczony jest żelazny krucyfiks.
Od strony jezdni zawieszone są trzy tablice. Na samej górze wisi tablica z czarnego granitu, na której umieszczono orła w koronie i datę "1919".
Pośrodku widoczna jest tablica z zawołaniem "Bóg-Honor-Ojczyna". Te słowa były mottem naszych przodków, którzy wyruszali do walki o niepodległość Polski. Na tablicy wiszącej najniżej, umieszczono napis o treści : "W I rocznicę odzyskania Niepodległości Polski. Mieszkańcy Retkini". Trzeba wiedzieć, że do drugiej wojny światowej Retkinia była podłódzką wsią. Najstarsza wzmianka o tej osadzie, nazywanej wówczas Retkiń, pochodzi z 1398 roku !
Po przeciwnej stronie kapliczki zawieszona jest duża tablica z czarnego granitu, na której umieszczono dwie dedykacje.
"W 100 lecie powstania Kółka Rolniczego i Koła Gospodyń Wiejskich w Retkini 1912. W 95 rocznicę powstania Ochotniczej Straży Pożarnej 1917. Ufundowali Członkowie kółka Rolniczego, koła Gospodyń Wiejskich, Ochotniczej Straży Pożarnej i rodowici Retkinianie".
Natomiast od strony bramy wejściowej na teren kościoła, przytwierdzona jest tablica z szarego granitu,
 "W hołdzie w 50 rocznicę Września 1939 poległym i zamordowanym obrońcom wiary i Ojczyzny". Została ufundowana w 1989 roku przez społeczność parafialną Retkini.
Po zwiedzeniu kościoła (poznanie wnętrza zostawiam sobie na inną okazję) i obejrzeniu kapliczki, ruszam w dalszą drogę.
Kieruję się do ul. Maratońskiej i skręcam na zachód. Nawierzchnia jezdni nie jest na tej ulicy najlepsza, ale droga wiedzie z górki, więc jedzie się bardzo szybko.
Wartkim tempem dojeżdżam do skrzyżowania z ul. Sanitariuszek. Skręcam w lewo na Pabianice.
Za torami Kolei Warszawsko-Kaliskiej na Lublinku jest spory spadek terenu i błyskawicznie docieram do mostu na rzece Ner. Most znajduje się przed zakrętem - skrzyżowaniem z ul. Łaskowice.

Skręcam w prawo w ul. Nad Dobrzynką. Pędzę z górki do wiaduktu nad drogą ekspresową S-14 i wjeżdżam do Pabianic. Na ul. Rypułtowickiej trwa akurat przemarsz pielgrzymki, która zmierza do Częstochowy. Kolumna pilotowana jest przez motocyklowy partol policyjny. To dopiero jest wycieczka.

Przejeżdżam przez centrum miasta, kierując się po ul. Zamkowej do skrzyżowania z ul. Kilińskiego. Mr SCOTT już miał ruszyć w stronę Dłutowa, ale zauważył, że drzwi wejściowe do kościoła ewangelicko-augsburskiego świętych Piotra i Pawła są otwarte ! Tyle razy tędy przejeżdżałem i zawsze świątynia była zamknięta, a dziś - co za fart ! Po otrzymaniu zgody na wejście do wnętrza i zrobienie zdjęć, rzucam się w wir zwiedzania.
"Historia Parafii Ewangelicko-Augsburskiej św. Piotra i św. Pawła w Pabianicach sięga początków XIX wieku. Nabożeństwa ewangelickie odprawiane były już od 1804 roku w Zamku Kapituły Krakowskiej, a w 1818 podjęto pierwszą próbę erygowania parafii ewangelickiej".
Kościół zbudowano w latach 1827-1832 w stylu klasycystycznym, wg projektu znanego architekta Franciszka Reinstein'a. Posiada kształt kulistej rotundy wpisanej w plan krzyża, zwieńczonej stożkowym dachem z tzw. latarnią na szczycie. Do rotundy przylega neorenesansowa wieża z zegarem.
Wnętrze kościoła robi niesamowite wrażenie ! Przepiękny ołtarz posiada aż dwie kondygnacje, z których wyższa stanowi ambonę.
Wszystkie drewniane elementy wyposażenia świątyni, pomalowane są biały kolor z pozłacanymi detalami. Nawy boczne posiadają dwa piętra empor, które wsparte są na smukłych kolumnach. Z sufitu zwiesza się imponujący żyrandol.
Na suficie rotundy znajduje się polichromia w kształcie koła, przedstawiająca Boga Ojca wyłaniającego się z białych obłoków.
Na ścianie nawy lewej, zawieszona jest tablica z białego marmuru z pozłacaną inskrypcją o treści : "Pamięci i czci założycieli Parafii Ewangelickiej w Pabianicach - tych wszystkich, co wiernie służyli ewangelii i Ojczyźnie Polsce. W 150 lecie założenia i istnienia Parafii 1827-1977. Parafianie. Chrystus mówi - Ja żyję i wy żyć będziecie. Ew. Jana 14 19. Pabianice dn. 0.06.1977". Poniżej zawieszone są dwie tabliczki z nst. informacjami : 1/ "Termorenowacja Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego św. Piotra i Pawła w Pabianicach została wykonana dzięki dotacji Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Łodzi. Pabianice 2002 r." oraz 2/ "Żyrandol i kinkiety ufundowali Parafianie Parafii Ewangelicko-augsburskiej św. Piotra i Pawła w Pabianicach. Pabianice 2002 r."
W ołtarzu głównym umieszczony jest obraz znanego malarza Wojciecha Gersona (założyciel warszawskiej "Zachęty") pt. "Jezus w Ogrodzie Oliwnym". Inny obraz tego artysty "Spotkanie Zmartwychwstałego z Marią Magdaleną", oglądałem w kościele ewangelickim w Tomaszowie Mazowieckim (zobacz WYCIECZKA Nr 118).

W bocznej salce kruchty, gdzie są schody prowadzące na chór i galerię, znajduje się wystawa poświęcona historii założenia i rozwoju parafii ewangelickiej w Pabianicach.
W witrynach umieszczono kopie oryginalnych dokumentów parafii, archiwalne fotografie plebani, kościoła oraz jego wyposażenia. Są m.in. zdjęcia zabytkowych witraży, które zostały ufundowane przez rodzinę Rudolfa Kindlera. Niestety zostały zniszczone podczas drugiej wojny światowej.
Na przeszklonych planszach są także fotografie księży. Pierwszym proboszczem parafii został ks. Daniel Biedermann, który sprawował swoją funkcję w latach 1832-1875.
Na chórze znajdują się organy firmy "Gebrüder Walter" z Góry (niem. Guhrau) na Śląsku, które - jako jedne z niewielu w regionie łódzkim - zachowały oryginalny system przenoszenia ruchu pomiędzy klawiszem a zaworami sterującymi poszczególnymi piszczałkami. W każdą ostatnią niedzielę miesiąca odbywają się tutaj koncerty z cyklu "Muzyczna Niedziela". Co roku w październiku, wspólnie z Urzędem Miejskim, parafia organizuje Międzynarodowy Festiwal "Muzyka Świata w Pabianicach" goszcząc instrumentalistów i wokalistów z całego świata.

W 1904 roku zbór pabianicki liczył około 12400 wiernych i był jednym z większych w Polsce. Rozkwit wspólnoty protestanckiej przerwał jednak wybuch drugiej wojny światowej.
W kościele znajduje się marmurowa chrzcielnica, sprowadzona w 1864 roku z Saksonii staraniem pabianickiego fabrykanta Gottfrieda Krusche.
W maju 2002 roku zakończył się kapitalny remont kościoła (renowacja wnętrza, odgrzybienie ścian, osuszenie fundamentów, wymiana posadzki, ocieplenie stropu i instalację ogrzewania), dzięki czemu świątynia prezentuje się teraz olśniewająco.
Po zwiedzeniu kościoła jadę po ul. Kilińskiego do skrzyżowania z ul. gen. Roweckiego "Grota". Przy ul. Ewangelickiej, która prowadziła na stary cmentarz założony w latach 40-tych XIX wieku, znajduje się kaplica ewangelicka.
Jest to mauzoleum-kaplica grzebalna rodu Kindlerów, która wzniesiona została przez Zofię Kindler w 1911 roku, dla uczczenia pamięci jej męża Ryszarda.
Styl kaplicy nawiązuje do późnej secesji wiedeńskiej. Zofia Kindler przekazała kaplicę na własność parafii i do dziś odbywają się w niej pogrzeby wielu pabianiczan również wyznania rzymskokatolickiego.
Po obejrzeniu kaplicy wracam na ul. Kilińskiego i jadę na południe po ul. Jutrzkowickiej (nazwa pochodzi od dawnej wsi - obecnie osiedla w płd. części Pabianic). Po tych ulicach przebiega droga wojewódzka nr 485, która łączy Pabianice z Bełchatowem.
Znam tę trasę z kilku innych wycieczek. Podążam przez Bychlew i skręcam w rozwidlenie szosy na Terenin.
Na skrzyżowaniu przed wjazdem do Terenina, skręcam na południe do Pawlikowic. Tam ponownie odbijam na zachód i jadę w stronę lasu.
Następnie poruszam się znowu na południe, wzdłuż kompleksu Leśnictwa Mogilno. Dojeżdżam do wiaduktu drogi ekspresowej S-8. Już niedługo będzie można przejechać nową trasą od węzła Rzgów (S8/DK1) do węzła Róża (S8/S14) i dalej od węzła Róża do węzła Dobroń (S14/DK14).
Jest to nowa droga, którą przedostanę się bezpośrednio do głównego celu dzisiejszej wycieczki. Ten odcinek jest jeszcze niedostępny dla ruchu. Przed wjazdem stoją zapory ze znakiem zakazu ruchu. Na ich odwrocie ktoś wykonał powalający napis o treści "Jebać rząt"... No cóż, jak widać polski rząd nie cieszy się specjalnymi względami naszego społeczeństwa.
Przy skrzyżowaniu w cieniu starego drzewa, ustawiona jest ciekawa drewniana kapliczka, która zatknięta jest na niskim słupie.
Skręcam w prawo - na zachód i wjeżdżam do miejscowości Róża. Jest to duża wieś sołecka, która położona jest w obrębie Wysoczyzny Łaskiej, w gminie Dobroń i na terenie powiatu pabianickiego.

Przez osadę przebiega dość mocno zniszczona droga powiatowa, wzdłuż której usytuowane są zagrody i domy mieszkańców. Większość z nich ustawiona jest po północnej stronie szosy.
Róża powstała u schyłku XVI wieku. Aż do pierwszej połowy XVIII wieku mieszkało w niej tylko sześciu zagrodników. Pierwszymi mieszkańcami wsi byli gospodarze o nazwiskach : Agata, Dojmek, Kolarz (Ooo ! kolarz !!!), Koprkowicz, Płaczek i Przerwanik. Na zdjęciu nowoczesne gospodarstwo sołtysa, z kolektorami słonecznymi na dachu domu mieszkalnego.
W centralnej części wsi ustawiona jest przedwojenna, murowana kapliczka zwieńczona krzyżem.
Do cokołu przytwierdzona jest plansza w kształcie hełmu strażackiego z napisem "XI. 1931. Na pamiątkę O.S.P. Róża".
We wsi działa do dziś Ochotnicza Straż Pożarna. Druhowie dysponują parterową remizą, wyposażoną w jedno stanowisko dla wozu bojowego.

Dziś Róża jest spokojną wsią rolniczą, na terenie której rozwija się budownictwo letniskowe i rezydencjonalne.
Wiele starych gospodarstw przejmowana jest przez mieszkańców pobliskich miast, którzy urządzają sobie na ich terenie letnie siedliska. Na zdjęciu drewniana stodoła kryta strzechą, na tyłach jednej z takich posesji.
Róża położona jest w bezpośrednim sąsiedztwie wielkich kompleksów lasów, które otaczają osadę praktycznie ze wszystkich stron. Na zdjęciu zagroda pod nr 43. Na tyłach przedwojennego, drewnianego domu, powstaje nowy budynek mieszkalny.
Głównym źródłem utrzymania stałych mieszkańców Róży, jest praca we własnych gospodarstwach rolnych, które specjalizują się w chowie zwierząt trawożernych, krów mlecznych i zwierząt ziarnożernych.
Największe obszarowo są gospodarstwa wyspecjalizowane w uprawach polowych. Na zdjęciu wodopój dla krów, na pastwisku przy remizie strażackiej.
W wielu gospodarstwach uprawia się ziemniaki, zboża, warzywa, owoce; hoduje krowy, kozy, króliki. Wokół domów znajduje się zazwyczaj ładnie urządzony ogród, za którym rozciągają się łąki. Na zdjęciu stary dom z dębowych bali, w zachodniej części wsi.
Przejazd przez Różę zajmuje co najwyżej pięć minut. Szybko docieram do skrzyżowania z drogą na trasie ze Ślądkowic do Mogilna. Kierując się dalej prosto przez las, dojedzie się do wsi Ldzań.

Przy tej krzyżówce od wieków stał jakiś krzyż. Obecnie ustawiony jest żelazny krzyż, który oprawiony jest w murowaną podstawę i przystrojony sztucznymi kwiatami. Na horyzoncie widać budowę wiaduktu nad trasą S-8. Ciekawostka : podczas prac związanych z budową drogi S-8, znaleziono niedawno fragment szkieletu żołnierza. Odszukany przy szczątkach bagnet i skórzany płaszcz oraz fragment modlitwy sugeruje, że był to prawdopodobnie żołnierz armii niemieckiej walczący w pierwszej wojnie światowej. Wszystkie znalezione przedmioty zostały przekazane do Muzeum w Zduńskiej Woli, natomiast szczątki zostały pochowane na terenie cmentarza ewangelickiego w Chechle Drugim, na którym pochowani są żołnierze z czasów pierwszej wojny światowej.

Skręcam na południe i jadąc przez gęsty las, docieram do Ślądkowic.
W Ślądkowicach obieram kurs na Dłutów. Za kolorowym krzyżem skręcam ponownie na południe. Wspinam się na niewielkie wzniesienie i zjeżdżam z górki mijając remizę OSP Ślądkowice.
 Na krzyżówce przy starej szkole (w prawo do Ldzania) kieruję się dalej prosto. Pędzę z górki przez las do wsi Mierzączka Duża, gdzie na skrzyżowaniu skręcam na zachód.
Trasa którą przejechałem jest niezwykle malownicza. Wąska asfaltówka przebiega najpierw przez pachnący grzybami bór, a potem wije się pomiędzy zielonymi polami.

Na końcu wsi wjeżdżam do ogromnego lasu należącego do Nadleśnictwa Kolumna. Na jego zachodnim krańcu znajduje się leśniczówka Leśnictwa Dłutów.
Na skraju lasu ustawiona jest drewniana kapliczka z figurką św. Jana Nepomucena. To bardzo ładna i oryginalna budowla, wystawiona przez Lasy Państwowe w 2011 roku.
Jadę dalej prosto, mijając z lewej strony wielki staw i ponownie wjeżdżam do lasu. Ten krótki odcinek, to jedna z piękniejszych tras rowerowych naszego województwa ! Przejazd odbywa się w szpalerze wysokich drzew, których gałęzie tworzą coś na kształt mrocznego korytarza.
Jedzie się bardzo szybko i trzeba uważać, aby nie przegapić tego właśnie pomnika, który ustawiony jest pośród sosen i brzóz po prawej stronie szosy. Jest to mogiła mogiła Powstańców Styczniowych 1863 roku.
Na bloku z szarego granitu umieszczono orła w koronie oraz dedykację o treści : "W hołdzie Patriotom Wielkopolskim, uczestnikom Powstania Styczniowego 18613-1864. Chociaż Oni polegli, suwerenna Polska żyć musi wiecznie. Pamiętajmy o tym Rodacy. społeczeństwo Dłutowa 1983 r. Renowacja W.K.O.P.W. i M. 2004 r.".

Po wyjechaniu z lasu, staję na krzyżówce z drogą do wsi Łaziska. Skręcam w przeciwnym kierunku w polną drożynę, która wiedzie po grobli okalającej staw o nazwie "Torfianka". Przedzierając się przez szuwary i kierując na północ, trafiam na drogę przebiegającą pomiędzy stawem i działkami w osadzie Dłutówek. Jadę duktem najpierw na zachód, okrążam staw i dalej na południe.
W ten sposób trafiam pod słynny pomnik samolotu PZL-37 B "Łoś" w Dłutówku. Jest to bardzo popularne miejsce i cel wędrówek wielu turystów, także rowerzystów.
4 września 1939 nad Dłutowem rozegrała się walka powietrzna pomiędzy polskim i hitlerowskim lotnictwem. Udział w niej brały bombowce polskie typu PZL-P37 B "Łoś" z 212 eskadry bombowej oraz messerschmitty niemieckie. Cztery polskie maszyny zostały zestrzelone. Jedna z nich lądowała awaryjnie w Dłutówku. Bohaterskim czynem wykazali się wtedy mieszkańcy wsi : Piotr Olkusz i Edward Szymak. Uratowali oni pilotów: Kazimierza Dzika i Feliksa Mazaka. Chwilę potem "Łoś" eksplodował. Historia załogi ppor. Dzika, a także dwóch innych z 212. Eskadry Bombowej, które wystartowały 4 września 1939 roku na bombardowanie niemieckich kolumn (żadna z nich nie wróciła na lotnisko macierzyste), została przedstawiona na pamiątkowej tablicy.

Pomnik został odsłonięty 6 września 2009 roku w 70. rocznicę wybuchu II wojny światowej. Pomysłodawcą budowy makiety samolotu bombowego PZL – P 37 B "Łoś" w skali 1:1, jest pilot Polskich Linii Lotniczych "LOT" kpt. Wojciech Tomaszewski, który pochodzi z Dłutowa. Dzieło budował razem z panem Janem Rybakiem, znanym społecznikiem, które pełni funkcję Naczelnika Ochotniczej Straży Pożarnej w Dłutowie. Poświęcili na to ponad 500 godzin swojego czasu, wykorzystali około 100 arkuszy blachy i blisko 6 tys. sztuk nitów !
Przed makietą samolotu ustawiony jest obelisk z pamiątkową tablicą. Umieszczono na niej symbole polskiego lotnictwa : orzełka wojskowego, gapę i szachownicę oraz napis o treści "Miejsce lądowania samolotu PZL - P 37 B Łoś zestrzelonego w walce powietrznej w dniu 4.IX.1939 roku i bohaterskiego czynu Piotra Olkusza i Edwarda Szymaka. Załoga samolotu PZL - P 37 B Łoś /212 Eskadra bombowa/ ppor. obs. Kazimierz Dzik, ppor. pil. Feliks Mazak, kpr. strz. Aleksander Daniela, kpr. strz. Konstanty Gołębowski. Wrzesień 2009. Rodacy". Poniżej znajduje się mała tabliczka z zawołaniem "Bóg-Honor-Ojczyzna".
Pomnik zbudowano na zboczu leśnej wydmy i wygląda on bardzo realistycznie, jakby faktycznie zarył się w ziemi. Obok niego ustawiono fotografie polskich pilotów. Po lewej Jan Lekszycki lat 28 i Władysław Wojdat - lat 24.
Mieczysław Bykowski - lat 25 i Marian Gargoł - lat 23.
"4 września 1939 roku bazujący na lotnisku w Kucinach koło Aleksandrowa Łódzkiego, III Pluton 212. Eskadry Bombowej pod dowództwem porucznika obserwatora Kazimierza Żukowskiego, otrzymał zadanie bombardowania niemieckich kolumn zmotoryzowanych w rejonie Wielunia. Z zadania tego nie powróciła żadna z załóg".
Lucjan Zimmerman - lat 20.
Kazimierz Żukowski - lat 34.
"Formację trzech samolotów prowadził Łoś 72.43, dowodzony przez por. obs. Kazimierza Żukowskiego, po jego lewej stronie leciał Łoś 72.16 ppor. obs. Kazimierza Dzika, a po prawej Łoś 72.91 ppor. obs. Mieczysława Bykowskiego. Wkrótce po starcie klucz Łosi został przechwycony przez osiem Messerschmittów Bf 109D z 1./ZG2. Po dwóch atakach trójki Messerschmittów, samolot por. obs, Kazimierza Żukowskiego został zestrzelony nad wsią Ślądkowice i upadł na pole Stefana Dychto. Cała załoga zginęła. Wszyscy pochowani zostali na cmentarzu w Dłutowie".
Władysław Kramarczyk - lat 22.
Aleksander Stepnowski - lat 21.
Józef Siwik - lat 32.

"Zestrzelony samolot ppor. obs. Mieczysława Bykowskiego spadł na łąkach w rejonie wsi Patok koło Drużbic i wpadł do urobiska po torfie. Samolot płonął. Z załogi uratował życie tylko jeden lotnik – kpr. pil. Kazimierz Kaczmarek, który wyskoczył ze spadochronem. Rannego zabrało wojsko polskie. Po rozbiciu pożar objął dolną część kadłuba. Widać było jedynie skrzydła i sterczący do góry ogon samolotu. Przybyłym na miejsce mieszkańcom ogień uniemożliwił wydobycie lotników z samolotu. Ciała dwóch z nich udało się wydostać dopiero następnego dnia. Ciało trzeciego lotnika – ppor. Bykowskiego – wydobyto dopiero w 1940 roku. Wszyscy zostali pochowani na cmentarzu w Drużbicach".
"Trzeci z Łosi – samolot ppor. obs. Kazimierza Dzika – w czasie walki powietrznej doznał poważnych uszkodzeń. Zapalił się silnik i skrzydłowy zbiornik paliwa. Załodze udało się zrzucić bomby, a samolot wylądował przymusowo w rejonie wsi Dłutówek na terenie młodego lasu, w odległości około 6 km od wsi Ślądkowice. Z płonącego samolotu przed lądowaniem wyskoczyło dwóch członków załogi – kpr. strz. Aleksander Danielak i kpr. strz. Konstanty Gołębiowski. Mimo że w czasie opadania na spadochronach byli ostrzeliwani przez Niemców, uratowali się".
 "Dwóch pozostałych członków załogi również uratowało się. Ppor. obs. Kazimierz Dzik – samodzielnie, a ppor. pil. Feliks Mazak przy pomocy chłopców Piotra Olkusza i Edwarda Szymaka oraz obserwatora – wydostali się z płonącego samolotu. Pilot w wyniku uderzenia znalazł się w pozycji głową w dół, miał złamaną rękę i kości udowe wybite ze stawów. Był przypięty pasami do płonącego samolotu".
"Kiedy już żegnał się z życiem nadeszła niespodziewana pomoc w osobie chłopców, którzy w tym czasie pracowali na pobliskim polu. Piotrek Olkusz i Edward Szymak pobiegli za spadającym samolotem. Piotrek podczołgał się do kabiny i wydobytym z kieszeni nożem rozciął pasy. Nadbiegli inni ludzie, sprowadzono bryczkę, umieszczono na niej lotników i odwieziono do szpitala wojskowego w Pabianicach, a potem razem z nim i cofającym się na wschód frontem dotarli oni do Wilna. Tam pilot – kiedy tylko stan jego zdrowia pozwolił na opuszczenie szpitala – został zabrany przez rodziców kolegi. Pod zmienionym nazwiskiem (Jan Żarnowski) i dzięki pomocy różnych osób, zmieniając adresy, zdołał uniknąć aresztowania i wywiezienia do obozu. Dowódca załogi zginął w Katyniu. Peter Olkusz, bo tak obecnie nazywał się człowiek, który uratował pilota – zmarł 15 października 2010 roku w Guelph, Ontario, w Kanadzie w wieku 97 lat. Edward Szymak nie przeżył wojny, zginął w przeddzień jej zakończenia podczas bombardowania Bremy".
"Od ponad trzydziestu lat w każdą pierwszą niedzielę września spotykają się w Dłutowie rodziny spoczywającej na cmentarzu załogi samolotu bombowego PZL P.37B Łoś nr 72.43 z 212. Eskadry Bombowej, zestrzelonego nad Ślądkowicami 4 września 1939 roku oraz osoby, którym pamięć o tych bohaterach jest bliska. W tym dniu odprawiana jest msza święta w intencji Obrońców Ojczyzny i składane są kwiaty na żołnierskich grobach".
"6 września 2009 roku w 70. rocznicę wybuchu II wojny światowej w Dłutówku (gm. Dłutów) na terenie Lasów Państwowych Nadleśnictwa Kolumna odbyła się doniosła uroczystość odsłonięcia obelisku i samolotu-pomnika w miejscu przymusowego lądowania, zestrzelonego 4 września 1939 roku w walce powietrznej samolotu bombowego PZL P.37B Łoś (72.16) z 212. Eskadry Bombowej. Polową mszę świętą celebrował ks. prałat kmdr por. dr Henryk Sofiński w asyście proboszcza parafii Dłutów ks. dziekana Wiesława Koper oraz ks. Marka Izydorczyka, kapelana leśników Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Łodzi. Odsłonięcia pomnika dokonali: gen. bryg. pil. Włodzimierz Usarek – Dowódca 2. Skrzydła Lotnictwa Taktycznego w Poznaniu oraz Grażyna Maślanka-Olczyk – Wójt Gminy Dłutów. Obelisk i tablicę wykonał Krzysztof Jarończyk z Dłutowa".
"Głównym inicjatorem budowy samolotu-pomnika PZL P.37B Łoś w skali 1:1 był kpt. pil. PLL LOT Wojciech Tomaszewski, który Łosia zbudował razem z Janem Rybakiem – Naczelnikiem Ochotniczej Straży Pożarnej w Dłutowie. Budowę rozpoczęli 27 lipca 2009 roku i poświęcili na nią ponad 500 godzin, wykorzystali około 100 arkuszy blachy i około 6 tys. nitów. Gen. Włodzimierz Usarek wręczył medal Pro Memoria, nadany przez kierownika Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych – Peterowi Olkuszowi. W jego imieniu medal odebrał Jan Szymak. Gen. Usarek wyraził swój podziw dla miejscowej społeczności za pamięć o poległych lotnikach oraz jedyny w swoim rodzaju samolot-pomnik. Część oficjalną uroczystości, które miały miejsce w Dłutówku zakończył apel pamięci z salwą honorową oraz modlitwa lotnika. Ostatnim punktem całej uroczystości było złożenie kwiatów na grobach lotników i żołnierzy na cmentarzu parafialnym w Dłutowie".
Mr SCOTT przytoczył pełny tekst znajdujący się na tablicy informacyjnej stojącej przy makiecie samolotu. Pochodzi on ze strony "Lotnicza Polska". Po obejrzeniu pomnika cieszę oczy pięknym widokiem stawu "Tofianka".
Jadę od stawu leśnym duktem, mając po lewej stronie zaplecze leśniczówki. Wyjeżdżam na drogę powiatową, po której wcześniej jechałem z Mierzączki Dużej do siedziby Leśnictwa Dłutów. Stoi tam znak drogowy ograniczenia prędkości do 30 km/h i Mr SCOTT grzecznie zastosował się do tego zakazu.
Mocno napiera na mechanizm korbowy i wnet docieramy do Dłutowa (zobacz przede wszystkim WYCIECZKĘ Nr 62).

Mr SCOTT robi kolejne podejście w ceku obejrzenia wnętrza miejscowego kościoła. Niestety świątynia jest zamknięta na amen.
Kościół Parafialny p.w. Najświętszego Serca Jezusa w Dłutowie, został wybudowany w latach 1948-1957 w stylu neoromańskim. Autorem projektu był architekt Stefan Derkowski z Łodzi.
Spod kościoła kieruję się na cmentarz parafialny w Dłutowie, aby zobaczyć mogiłę lotników samolotu "Łoś". Nekropolia znajduje się na wzgórzu przy ul. Południowej i zwiedziłem ją podczas WYCIECZKI Nr 114.
Łatwo odszukać charakterystyczny pomnik z czarnego granitu, który znajduje się po prawej stronie głównej alei. Pomiędzy rozdwojonym krzyżem zawieszone jest śmigło samolotu.
Na nagrobku widnieje napis: "Tu spoczywa załoga samolotu PZL - Łoś z 212 eskadry bombowej zestrzelonego nad Ślądkowicami 4 IX 1939 r. w czasie lotu bojowego", por. obs. Kazimierz Żukowski, sierż. pil. Józef Siwik, kpr. strz. rtg. Władysław Kramarczyk, kpr. strz. rtg. Aleksander Stępnowski Polegli w obronie polskiego nieba". 
Cześć Ich Pamięci !!!
Mr SCOTT rozgląda się w poszukiwaniu ciekawych nagrobków. Na jednym ze współczesnych pomników, trafiam na rzeźbę z czarnego granitu, przedstawiającą kobietę - anioła.
Udaje się też dostrzec nagrobek schowany pod gałęziami zielonego krzewu, którego nie zauważyłem podczas poprzedniej wizyty na cmentarzu. Część grobowa porośnięta jest całkowicie bluszczem.
Na kamiennym pomniku umieszczona jest tablica epitafijna z napisem "Ś.P. Aniela Nawrocka 29.7.1900 - 18.6.1921. Swoje życie młode oddała za Ojczyznę. Zdrowaś Maria".
Z cmentarza kieruję się do centrum Dłutowa. Pojawiam na krótko na drodze wojewódzkiej nr 485 i wyjeżdżam prosto na ul. Główną.
Mijam zabudowania folwarku i gorzelni, rozjazd w lewo do wsi Leszczyny Duże i rozjazd w prawo do Jutroszewa. Przede mną prosta droga na wschód, która przebiega pośród malowniczych pól.
Po lewej stronie szosy, już z daleka są widoczne dwie upiorne BAZY OBCYCH... 👽
Mr SCOTT zatrzymuje się na chwilę, aby przypomnieć całemu światu, że "ONI są wszędzie" !!!
Ruszam dalej i bardzo sprawnie, wręcz w bojowym nastroju, dojeżdżam do wsi Tążewy.
Trzeba będzie tu kiedyś zostać na dłużej i poznać lepiej całą okolicę ! W Tążewach znajduje się piękna kaplica p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Świątynka zbudowana została w 1876 roku.
Pedałuję dalej i szybko docieram do wsi Górki Duże.
Wyjeżdżamy na ul. Polska Wola, która łączy się z szosą do wsi Jutroszew (to w prawo). Na skrzyżowaniu skręcam w lewo, co demonstruje Mr SCOTT.
Polska Wola to nazwa dawnej osady, która została włączona do granic administracyjnych wsi Górki Duże. Po zmianie kierunku jazdy, rozpoczynam fantastyczny odcinek na trasie Górki Małe - Tuszyn, który obfituje w kilka rewelacyjnych zjazdów ! Można się na nim wykazać sprinterskimi umiejętnościami.
Pęd przez las i Tuszynek Majoracki. W Tuszynie wyjeżdżam na drogę krajową nr 1 i równie żwawo przybywam do Rzgowa. Trwa jeszcze końcowy etap prac na terenie wiaduktu i węzła drogi szybkiego ruchu S-8. Wyłączona jest na razie z użycia wschodnia jezdnia "jedynki".

Spokojnym rytmem docieram do południowej granicy Łodzi, gdzie trwają prace przy budowie wiaduktu na nowej trasie "Górna". Przed drogowcami jeszcze sporo roboty i cały czas trzeba się liczyć z utrudnieniami w ruchu. Kieruję się po ul. Rzgowskiej do centrum miasta. Jadąc ul. Piotrkowską, Mr SCOTT ma okazję jechać w towarzystwie rowerowego patrolu Straży Miejskiej.




W oczekiwaniu na zielone światło przy łódzkiej trasie W-Z, Mr SCOTT dowiaduje się od sympatycznych strażniczek miejskich, że podążają one na zabezpieczenie "Masy krytycznej". Jest to spotkanie jak największej liczby rowerzystów, którzy jadąc przez miasto demonstrują swoją obecność na drodze. Hasłem przewodnim jest : "My nie blokujemy ruchu ulicznego, my jesteśmy ruchem ulicznym". Comiesięczne spotkanie łódzkich rowerzystów, rozpoczyna się zawsze w Pasażu Schillera.
Dziś jest piękna pogoda i niebo nad najpiękniejszą ulicą świata wygląda imponująco ! Zachodzące słońce kładzie swój blask na odnowionych elewacjach zabytkowych kamienic.
Dojeżdżam do skrzyżowania ul. Piotrkowskiej 126 z ul. Nawrot. Stoi tam zabytkowa, jednopiętrowa kamienica, którą zbudowano w latach 1894-1895 dla żydowskiego fabrykanta Lewka Krykusa.

Projekt neobarokowego budynku, wyszedł spod ręki znanego architekta Dawida Landego. To autor takich perełek, jak na przykład dawna willa dyrektorów Elektrowni Łódzkiej przy ulicy Gdańskiej 107, kamienica Dawida Sendrowicza przy ul. Piotrkowskiej 12, czy też kamienica ze smokami spółki Krusche-Ender przy ul. Piotrkowskiej 143.
Nad środkowymi oknami znajdują się trzy owalne okienka w ozdobnym roślinnym obramieniu. Kamienicę od strony ul. Nawrot, oglądałem częściowo podczas WYCIECZKI Nr 170.
"Parter kamienicy został podkreślony poziomym boniowaniem oraz przepruty otworami okiennymi o półkolistym i koszowym łuku. Architekt potraktował go jako cokół dla piętra ujętego na skrajach pseudoryzalitami, akcentując je jednocześnie wykuszem w ściętym narożu".
Jadę na Pasaż Schillera, gdzie Mr SCOTT ma okazję poznać wreszcie "Pana Rowerskiego" ! Jest to jedyna w Polsce mobilna kawiarnia rowerowa, którą prowadzi pan Krzysztof Cłapiński - rowerowy maniak, który pracę połączył z pasją. Mobilna kawiarenka składa się z roweru towarowego wyposażonego w profesjonalny ekspres do kawy, zrobionych z kół rowerowych mebli oraz dwóch specjalnych stołów, przy których rowerzysta bez schodzenia z jednośladu może napić się kawy. Wrażenie robi również przygotowany przez właściciela z piasty rowerowej specjalny tamper, który służy do ubijania zmielonej kawy.
Na terenie pasażu powiewają dumnie trzy flagi Rzeczypospolitej. I to jest właśnie Łódź ! "I to jest właśnie Polska" wrzeszczy Mr SCOTT.
Spotkania w ramach "Masy krytycznej", przyciągają na pasaż nie tylko rowerzystów. Swoje nieprzeciętne umiejętności, prezentują dziś tancerze street dance, do którego potrzeba jest przede wszystkim wyśmienita sprawność fizyczna. Główne cechy tego tańca to oryginalność i indywidualność, gdyż tancerz tworzy własny, niepowtarzalny styl.

Z minuty na minutę przybywa coraz więcej rowerzystów - miłośników "Masy krytycznej", którzy zawsze o godz. 18:00 wyjeżdżają na łódzkie ulice. Mr SCOTT nie należy jednak do zwolenników takiego sposobu reprezentowania swoich poglądów i nigdy nie bierze udziału w tym przedsięwzięciu.

I wreszcie ostatni akord dzisiejszej wyprawy do "Łosia". Kolejny akcent łódzkiego krajobrazu, to stojący przeważnie przy ul. Piotrkowskiej 98 mim. Jest to wysoki pan w średnim wieku, ubrany zawsze w czarny frak, białą koszulę i cylinder, który trzyma w reku dzwonek. Tkwi tam nieruchomo dopóty, dopóki ktoś nie wrzuci mu do kapelusza monety. Wówczas zmienia pozycję, wykonując przy tym ruchy jak marionetka. Mr SCOTT chciał go namówić na pamiątkowe zdjęcie, ale skamieniał, gdy ów pan warknął głosem brzuchomówcy "Spadaj stąd"... 
Miało być jeszcze jedno podejście do gburowatego mima, ale sytuację przerwało niespodziewane pojawienie się czarnej limuzyny m-ki "Lincoln", która reklamuje "Cabaret Discoteque". Jest to ekskluzywny klub muzyczny, który znajduje się w zabytkowej kamienicy Zgromadzenia Majstrów Tkackich przy ul. Tuwima 1/3. 
Ten iście amerykański motyw, idealnie wpasował się w zakończenie wyprawy Mr SCOTT'a ! Były dziś przecież smoki, ewangelickie harce po Pabianicach, Róża, "Łoś", krwiożercze "BAZY OBCYCH", wreszcie "Pan Rowerski" i nie całkiem niemy mim !  
Toć to istny kabaret !!!  


1 komentarz:

  1. Człowieku, świetna robota. Jak to się stało , że trafiłem na Twój blog dopiero teraz?! Turystyka rowerowa to jest to.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Mr SCOTT jedzie do... (-: , Blogger