sobota, 28 grudnia 2013

WYCIECZKA Nr 228 - Góra Bałdrzychowska i Tuwim

TRASA : Łódź (Narutowicza, Sienkiewicza, al. Schillera, Piotrkowska, Tuwima, A. Struga, al. Włókniarzy, Legionów, Konstantynowska) - Konstantynów Łódzki - Mirosławice - Lutomiersk - Czołczyn - Jerwonice - Szydłów - Zygmuntów - Puczniew - Małyń - Kłoniszew - Jeżew - Ruda Jeżewska - Nowiny - Anusin - Pudłówek - Nowy Pudłów - Bałdrzychów - Zagórzyce - Góra Bałdrzychowska - Wólka - Kałów - Fułki - Wilczyca - Zdrzychów - Złotniki - Kuciny - Sarnówek - Prawęcice - Jastrzębiec - Bełdów - Słowak - Zgniłe Błoto - Grunwald - Wola Grzymkowa - Rąbień A,B - Rąbień - Antoniew - Łódź (Rąbieńska, Złotno, Krakowska, Biegunowa, Solec, Drewnowska, Manufaktura, Gdańska, al. 1 Maja, Wólczańska, 6 Sierpnia, al. Kościuszki, Pasaż Rubinsteina, Piotrkowska, Moniuszki, Hotelowa, Traugutta, Kilińskiego) 
[28.12.2013. - 107,3 km, 22,2 km/h, 4:49:04 h ] 
ZDJĘCIA                     FILMY                         HISTORIA
Mr SCOTT jedzie do... Góry Bałdrzychowskiej !!! Trasa WYCIECZKI Nr 228.
Powoli dobiega końca stary rok i Mr SCOTT wyrusza na swoją ostatnią - siedemdziesiątą ósmą wycieczkę A.D. 2013 ! Byłoby zapewne parę wypraw mniej, ale tegoroczny grudzień jest wyjątkowo łaskawy. Jesienna, słoneczna aura sprzyja wszystkim - także i rowerzystom ! W dwa dni po zakończeniu świąt, w Łodzi jest bardzo ciepło. Na zdjęciu Hotel Polonia Palast przy skrzyżowaniu ulic Narutowicza i Kilińskiego.
 Mr SCOTT wykombinował, że oprócz zamknięcia sezonu rowerowego, dzisiejszą wycieczką podsumuję sobie również Rok Tuwima ! Jak wiadomo Rok 2013 uchwałą Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej z dnia 7 grudnia 2012 roku, ogłoszony został Rokiem Juliana Tuwima. Jutro minie 60. rocznica śmierci poety - łodzianina i wybitnego pisarza, autora wierszy dla dorosłych i dzieci, tekstów dla kabaretów, redaktora i tłumacza poezji obcojęzycznej.
Na początku i na koniec wycieczki, odwiedzę łódzkie miejsca związane z Tuwimem. Zaczynam na ul. Narutowicza nieprzypadkowo. Tutaj bowiem w kamienicy przy dawnej ul. Dzielnej 50 (aktualnie ul. Narutowicza 54), rodzina Tuwimów mieszkała od połowy 1914 r. do 14 września 1917 roku. Obecnie na miejscu przedwojennej kamienicy stoi inny budynek.
Kieruję się do ul. Sienkiewicza, na której na czas remontów łódzkich ulic, wprowadzony został ruch dwukierunkowy. Zatrzymuję się na chwilę za skrzyżowaniem z ul. Tuwima, aby popatrzeć na jeden z nowszych, łódzkich murali. To dzieło artysty "M-city", czyli Mariusza Warasa, namalowane na ścianie kamienicy przy ul. Tuwima 16. Mural powstał przy współpracy z programem "Mia100 Kamienic" (zobacz WYCIECZKA Nr 173).
Dojeżdżam do gmachu Liceum Ogólnokształcącego nr III przy ul. Sienkiewicza 46 (dawna ul. Mikołajewska nr 44). To właśnie tutaj znajdowało się Męskie Gimnazjum Rządowe, w którym Julian Tuwim uczył się od 1904 do 1914 roku.
Na ścianie budynku umieszczono pamiątkową tablicę, na której jednak znajduje się błąd – zamiast roku 1904, podano mylnie 1905. Szkołę i przylegający do niej piękny Park im. H. Sienkiewicza, poznałem podczas WYCIECZKI Nr 81.
Na tablicy znajduje się medalion z brązu oraz napis o treści "W latach 1905-1914 do szkoły w tym gmachu uczęszczał Julian Tuwim, poeta, syn Robotniczej Łodzi 1894-1953" oraz cytat z wiersza poety pt. "Nad Cezarem" o treści : "Szkoło ! Szkoło ! Gdy cię wspominam, Tęsknota w serce się wgryza, Oczy mam pełne łez !".
Skręcam w stronę Pasażu im. L. Schillera i dojeżdżam do ul. Piotrkowskiej. Przed zabytkowym gmachem Urzędu Miasta Łodzi (ul. Piotrkowska 104), ustawiona jest słynna "Ławeczka Tuwima".
 Pomnik ma 80 cm długości, waży 400 kg i powstał dzięki staraniom Urzędu Miasta Łodzi. Przypomina o tym pamiątkowa tabliczka, która wmurowana jest w trotuar. Znajduje się na niej napis "Poeta Julian Tuwim. Łodzianin. 1894-1953". Ponadto logo miasta Łodzi, napis "Wykonano staraniem Urzędu Miasta Łodzi", logo i dane fundatorów oraz informacja, że dzieło "Wyrzeźbił w 1999 r. W. Gryniewicz".

Rzeźba przedstawia Tuwima w płaszczu i kapeluszu, który trzyma pod pachą rękopisy wierszy. Każdy przechodzień może się do niego przysiąść. Wystarczyło kilka miesięcy, żeby narodziła się "nowa świecka tradycja" pocierania nosa, co podobno przynosi szczęście. Dzięki temu nos poety błyszczy w słońcu, w przeciwieństwie do całej reszty ciemnego brązu.
"Ławeczka Tuwima" jest częścią Galerii Wielkich Łodzian, projektu tworzonego na ulicy Piotrkowskiej, do którego zaliczają się także, między innymi pomniki przedsiębiorców łódzkich, Artura Rubinsteina oraz Władysława Reymonta.
Nad wejściem do dawnego pałacu barona Juliusza Hainzla, powiewają flagi Rzeczypospolitej, Unii Europejskiej i Łodzi. 
Chociaż Tuwim spędził w Łodzi tylko młodość, to jednak do końca życia podkreślał swoją fascynację naszym miastem i jej przemysłowo-fabrycznym klimatem. Dojeżdżam do ul. Tuwima - jednej z najstarszych i najpiękniejszych łódzkich ulic.
Ulica Juliana Tuwima otrzymała swoją dzisiejszą nazwę w 1954 roku. To dawny trakt o nazwie Przejazd, który poznałem świetnie w czasie WYCIECZKI Nr 59.
Spoglądam na dawny magazyn konfekcyjny Emila Schmechela (ul. Piotrkowska 98) i ruszam na zachód po ul. Andrzeja Struga (ten fragment ulicy został opisany w trakcie WYCIECZKI Nr 152).
Szybko dojeżdżam do skrzyżowania ul. A. Struga z ul. Żeromskiego. Mam tutaj kolejny przystanek, który związany jest z pobytem Juliana Tuwima w swoim rodzinnym mieście.
W 1902 lub 1903 roku, w zabytkowej kamienicy przy ul. A. Struga 42 (dawna św. Andrzeja 40) mieszkała rodzina Tuwima.
Na ścianie domu zawieszona jest od 1953 roku pamiątkowa tablica, z charakterystycznym profilem poety. Znajduje się na niej napis o treści "W tym domu mieszkał w latach młodzieńczych Julian Tuwim poeta. Syn robotniczej Łodzi 1894-1953".
Poeta mieszkał w Łodzi do roku 1905, potem jego rodzina przeniosła się do Wrocławia. W późniejszych latach Tuwim mieszkał w Warszawie, Nowym Jorku, Paryżu. Wiele podróżował, między innymi po Francji, Portugalii, Brazylii. Wstęp wycieczki mam poza sobą, pora więc ruszać w naszą rowerową podróż po pięknej ziemi łódzkiej ! Zabieram się do porządnego pedałowania i jadę do Konstantynowa Łódzkiego.



Sprawnie dojeżdżam do "Kansas". Dziś jest fantastyczna pogoda ! Słońce i wyjątkowo niebieskie niebo, dają nadzieję na udaną sesję zdjęciową ! Oglądam zrewitalizowany Plac Tadeusza Kościuszki - w tle kościół p.w. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Świątynię wybudowano w latach 1826-1832 (zobacz przede wszystkim WYCIECZKĘ Nr 99).
Dobiega wreszcie końca realizacja operacji "Rewitalizacja centrum Konstantynowa Łódzkiego". Projekt kosztował ponad 4,3 mln zł i został dofinansowany w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Łódzkiego na lata 2007-2013 kwotą blisko 3,5 mln zł.
W płn.-zach. kwadracie Placu Kościuszki, został odnowiony i przesunięty na północ pomnik poświęcony "Bohaterom II Wojny Światowej 1939-1945". Na wszystkich czterech skwerach przebudowano chodniki, wymieniono ławki oraz zamontowano nowe oświetlenie. 
W centralnej części placu wybudowany został piękny zegar słoneczny.

Jednak największą atrakcją są dwie fontanny, które umieszczone symetrycznie po obu stronach zegara. Ich wrzecionowaty kształt nawiązuje do włókienniczego charakteru Konstantynowa Łódzkiego.



Opuszczam gościnny Konstantynów Łódzki i jadąc przez Mirosławice, dojeżdżam do Lutomierska. Poruszam się po drodze wojewódzkiej nr 710. Za mostem na rzece Ner i naprzeciwko wjazdu w ul. Kopernika, na małym wzgórzu widoczny jest duży budynek.
Jest to pałac byłego właściciela majątku we wsi Wrząca, który od 1958 roku był siedzibą Nadleśnictwa Bogdańce z siedzibą w Lutomiersku.
Skręcam w ul.Kopernika, aby spojrzeć po raz kolejny na klasztor i kościół p.w. Niepokalanego Poczęcia NMP (zobacz np. WYCIECZKA Nr 135).
Na placu przykościelnym niby wszystko po staremu, ale Mr SCOTT zauważył, że odnowiona została drewniana kapliczka.
Spod klasztoru jadę na Plac Jana Pawła II, który na czas Świąt Bożego Narodzenia został pięknie udekorowany.
Oprócz rynku przystrojono także odnowioną fasadę budynku poczty.
Na ścianie zawieszono kolorowy neon z napisem "Wesołych Świąt".
Przed gmachem poczty ustawiona jest tablica z planem miejscowości Kazimierz-Lutomiersk-Wrząca.
Z lutomierskiego rynku wyjeżdżam na wyremontowaną ul. Kilińskiego.
Jest to droga powiatowa nr 3314E, która wiedzie na zachód do wsi Szydłów. Została przebudowana w ramach "Narodowego Programu Przebudowy Dróg Lokalnych 2008-2011". Inwestycja była finansowana ze środków budżetu państwa i Starostwa Powiatowego w Pabianicach.
Jedzie się po niej wyśmienicie ! Ruszam mocnym tempem w stronę Czołczyna. Po prawej stronie drogi, widać dziś dobrze kościół p.w. Świętego Jana Chrzciciela w Kazimierzu.
Podążając do Jerwonic, Mr SCOTT spogląda jeszcze na szkaradne BAZY OBCYCH. Stoją w polu w okolicach wsi Charbice Dolne. Czyli wszystko po staremu - "ONI są wszędzie" !!! 👽

Za Jerwonicami droga skręca na północ i dojeżdżam do mostu na rzece Ner.
Ner - śliczna panorama zachodnia.
Ner - piękny widok na wschód.
Most na rzece Ner - widok na południe, w stronę Jerwonic.
Po błogich chwilach nad Nerem, skręcam na zachód do wsi Szydłów. Tu także duże zmiany, bo wyremontowano elewację ośrodka zdrowia (zdjęcie z 2012 roku).
Obok ośrodka wybudowano także kolorowy plac zabaw dla dzieci.
Pedałuję dalej po nowej warstwie asfaltu. Przez Zygmuntów dojeżdżam do wsi Puczniew, gdzie Mr SCOTT zatrzymuje się na małą sesję zdjęciową.
Taki fantastyczny krajobraz rozciąga się na skrzyżowaniu dróg prowadzących do Jeziorka - to w lewo i Mianowa - prosto.

Wracam na drogę z Kucin do Puczniewa. Pędzę z górki na południe, do mostu na rzece Ner.
Mr SCOTT porozmawiał sobie z miejscowym rolnikiem i dowiedział, że w tym roku zima będzie ostra, ale bardzo krótka. Ma tak być, ponieważ krety ryją ziemię jak najęte, co widać na załączonym obrazku.
Wjeżdżam na tereny leśne i skręcam na zachód w drogę na Małyń.
Podkręcam tempo jazdy i po 7 minutach staję na moście nad rzeką Pisia.
To właśnie we wsi Małyń, Pisia kończy swój bieg i zasila Ner.
Przede mną przejazd przez Małyń - piękną wieś powiatu poddębickiego, którą Mr SCOTT darzy szczególnym sentymentem.
We wsi jest dobrze zaopatrzony sklep, który mieści się w tym ładnym budynku z 1934 roku.
Mała przerwa w podróży i wrzucam na ruszt słodki batonik oraz brzoskwiniowo-pomarańczowy "Tymbark". Zaglądam pod kapsel butelki, a tam napis "Pokochasz ?" ! Pokochasz Mr  SCOTT'a ? 
Nie musisz od razu wyznawać dozgonnej miłości ! Wystarczy jak "zalajkujesz na fejsie" !
Małyń może się poszczycić wspaniałym kościołem p.w. św. Andrzeja. Jakie są jeszcze inne lokalne atrakcje ? Zobacz np. WYCIECZKA Nr 68 oraz WYCIECZKA Nr 160.

Z Małynia wjeżdżam do osady Kłoniszew. Jadę prosto do wsi Ruda Jeżewska, gdzie po prawej stronie drogi, stoi niezwykła chata kryta strzechą (zerknij na zdjęcie z 23.08.2013).
W Rudzie Jeżewskiej znajduje się przystanek dla autobusów, który wymalowany jest śmiesznymi napisami. Jak widać "futbolowa wojna na słowa" pomiędzy kibicami łódzkich drużyn - ŁKS i RTS Widzew, dotarła nawet pod strzechy ! Od frontu widoczny jest napis "ŁKS płakał po Kaczyńskim".
"Futbol factory po łódzku" znalazł odzwierciedlenie także na ścianie przystanku : "ŁKS pali na pojary".
Pomykając przez Rudę Jeżewską, po lewej stronie drogi widoczny jest maszt telewizyjny w Zygrach.
Cały czas utrzymuję wysokie tempo jazdy. Mr SCOTT gna przez wsie Feliksów i Nowiny z prędkością ponad 33 km/h ! Dziś wieje lekki wiatr z płd.-zachodu i warunki do jazdy są wyśmienite !

Szybko dojeżdżam do wsi Pudłówek. Za mostem na kolejnej odnodze rzeki Pisia, skręcam w prawo - na Pragę.
Przejeżdżam przez Nowy Pudłów, który wespół z wsią Pudłówek tworzy jedno sołectwo.
Jadę obok remizy Ochotniczej Straży Pożarnej w Pudłowie. Jest to piętrowy budynek, który stoi przy skrzyżowaniu z piaszczystą drogą prowadzącą do Starego Pudłowa.
Straż w Pudłowie założono w 1909 roku. Po obejrzeniu remizy podążam dalej na północ, wzdłuż traktu kolejowego magistrali węglowej, która łączy bezpośrednio zagłębie węglowe Górnego Śląska z Gdynią. Mr SCOTT pozdrawia maszynistę, a ten nie pozostaje dłużny i uruchamia klakson lokomotywy.


Po chwili dojeżdżam do wsi Bałdrzychów, którą poznałem dobrze wracając z Drużbina (zobacz WYCIECZKA Nr 208).
Parafia pod wezwaniem św. Idziego w Bałdrzychowie, jest jedną z najstarszych i jedyną pod tym wezwaniem w Metropolii Łódzkiej.
W centrum wsi skręcam na wschód w rozjazd na Zagórzyce.
Szybki szus z górki i dojeżdżam do mostu na rzece Pisia.
Tak więc dzisiejsza wycieczka, upływa mi na pod znakiem poznawania rzek regionu łódzkiego. Na zdjęciu krajobraz Pisi od strony południa.
W tej okolicy rzeka meandruje pośród malowniczych pastwisk i pól. Płynie równolegle do rzeki Ner w kierunku północy, po czym wpada do niej za miejscowością Tur.
Parę machnięć korbą i docieram do kolejnego mostu - tym razem na rzece Ner. Największa łódzka rzeką opuszcza nasze miasto w okolicy ulicy Biwakowej, skąd płynie do Konstantynowa Łódzkiego.

Potem obiera kierunek na Puczniew i Poddębice, przepływa przez Dąbie i uchodzi w pobliżu wsi Majdany do rzeki Warty.
Rzeki od zawsze stanowiły ważny element rozwoju w dziejach ludzkości. Obszary nadrzeczne były od tysięcy lat chętnie kolonizowane. Zapewniały zasoby życiodajnej wody oraz pożywienia. Panorama na Ner w stronę Poddębic.
Widok na pola wokół Bałdrzychowa. Po lewej wielki elewator zbożowy, który znajduje się przy miejscowym tartaku.
Wokół koryta Neru rozciągają się zielone pastwiska, na których nawet teraz można zobaczyć pasące się krowy.

Koryto rzeki ma w tym miejscu około 4 metrów szerokości i ok.1,5 metra głębokości.
Wody rzeki spiętrza Mała Elektrownia Wodna "Bałdrzychów", która wytwarza odnawialną i czystą energię. Przy okazji jej działania, dochodzi do napowietrzania wody przez działającą turbinę oraz oczyszczania rzeki ze wszelkiego rodzaju śmieci, które są zbierane na kratkach przepływowych.
Pozostaję nadal w temacie "Rzeki regionu łódzkiego", bo po chwili dojeżdżam do jeszcze jednego mostu.
Pomiędzy Bałdrzychowem i wsią Zagórzyce, przepływa rzeka Bełdówka.
Źródła rzeki znajdują się pod Aleksandrowem Łódzkim. Bełdówka płynie przez Zgniłe Błoto, Sarnów, Kałów i uchodzi do Neru właśnie w tej okolicy.
Hydrologia to oczywiście temat rzeka, który jest nieodłącznym atrybutem moich rowerowych podróży ! Za moment wjeżdżam do wsi Zagórzyce i rozpoczynam długi podjazd na spore wzniesienie.

Nie jest to może jakaś wielkie wzgórze, a raczej górka (+/- 130 m n.p.m.), z której rozciąga się przepiękny widok na pola i pastwiska na płd.-wschód od Bałdrzychowa. Mam więc wyjaśnienie, skąd wywodzi się etymologia nazwy miejscowości, do której właśnie zmierzam.
Szybki szus w dół i wjeżdżam do Góry Bałdrzychowskiej - dużej wsi położonej w powiecie poddębickim i gminie Poddębice.

Góra Bałdrzychowska to bardzo stara miejscowość, która w 1176 roku została nadana przez Księcia Krakowskiego Kazimierza Sprawiedliwego, Klasztorowi Cystersów w Sulejowie. Mr SCOTT zna tę okolicę z WYCIECZKI Nr 167.
Zwiedzanie wsi zaczynam od jej północnej części. Przy drodze prowadzącej do Poddębic, znajdują się zabudowania po dawnej spółdzielni produkcyjnej (obecnie magazyny).
 Na jej obszernym terenie zachował się dystrybutor starej stacji paliw.
Naprzeciwko drogi prowadzącej do Bałdrzychowa, znajdują się zabudowania dawnego folwarku.
Była tu kiedyś cegielnia oraz browar i gorzelnia, produkująca 3000 wiader okowity (w latach 1816-1899).
Przy bramie wejściowej zawieszona jest tabliczka z lat 70-tych XX wieku z napisem "Palenie tytoniu i chodzenie z otwartym ogniem po terenie całego gospodarstwa surowo wzbronione".
Widok na drogę przed wjazdem na teren folwarku. Prosto do Poddębic, w lewo do Bałdrzychowa.
Widok na zabudowania dawnego folwarku w kierunku wschodnim. Jest to spichlerz zbudowany w 1913 roku. Budynek murowany z cegły i pustaków, obecnie pomalowany na biało, postawiony na fundamentach kamiennych.
Z szosy kieruję się na południe. Jadę piaszczystą drogą, która ciągnie się wzdłuż dawnego parku podworskiego.
Po lewej stronie drogi widoczna jest murowana ziemianka, w której kiedyś przechowywano płody rolne.
Na metalowych drzwiach w ścianie zachodniej, znajduje się tabliczka z ostrzeżeniem "Ostrożnie z ogniem. Materiały łatwopalne".
Mr SCOTT aż palił się, aby zobaczyć co jest w środku ! W sumie nic specjalnego - pełno śmieci, skrzynki po napojach, drewniane regały i butelki z cuchnącymi substancjami.
Na wzgórzu stoi budynek, który w przeszłości zajmowały biura i kierownictwo PGR-u. Podczas prac archeologicznych prowadzonych w latach 60-tych XX wieku, na terenie byłego PGR-u odkryte zostało cmentarzysko z wpływów rzymskich, z I i II w n.e.
Nad drzwiami wejściowymi zawieszona jest mocno skorodowana tabliczka z napisem "Państwowe Gospodarstwo Rolne w Górze Bałdrzychowskiej".

Dwór-pałac byłego właściciela miejscowego majątku, to budowla z końca lat 20-tych XX wieku. Parterowy obiekt posiada piętrowe skrzydło od strony wschodu i dwuspadowy dach kryty papą.
Obok dworu znajduje się blok mieszkalny z lat 70-tych ubiegłego stulecia, który zamieszkują byli pracownicy PGR-u z rodzinami.
Po obejrzeniu dworu wracam na piaszczystą drogę. Jadę w stronę wsi Kolonia Góra Bałdrzychowska.
Zjeżdżam ze wzgórza i kieruję się na południe do mostu na rzece Bełdówka.
Wokół koryta rzeczki rozciągają się przepiękne krajobrazy. Rdzawy kolor trawy i mokradeł, robi niesamowite wrażenie.
Mr SCOTT ustalił, że wkrótce ma powstać tutaj zbiornik retencyjny wraz z obiektami związanymi z nim funkcjonalnie, m.in. jazem trzyprzęsłowym z przepławką w prawym przęśle rzeki Bełdówki.
Wracam do asfaltowej drogi przebiegającej przez Górę Bałdrzychowską. Katolicki zakon Cystersów administrował tymi ziemiami do 1789 roku.
Potem była na tym terenie tzw. Ekonomia Bałdrzychowska, którą oddawano w terminową dzierżawę. W roku 1835 została założona we wsi pierwsza szkoła elementarna.
Także w 1835 roku, majątek Góra Bałdrzychowska przypadł generałowi rosyjskiemu Aleksandrowi Nejdhardtowi, który zasłużył się caratowi w zwalczaniu powstania listopadowego. Najdhardtowie dzierżyli tę posiadłość aż do I wojny światowej, a po jej zakończeniu przeszła ona na własność Państwa Polskiego.
Ruszm na dalsze zwiedzanie wsi. Zjeżdżam ze wzgórza do żelaznego krzyża, stojącego przy polnej drodze prowadzącej do koryta rzeki Bełdówki. Mr SCOTT uciął sobie pogawędkę z panem Stanisławem - miejscowym gospodarzem, który po krótkim namyśle (co widać na zdjęciu) wydał fachową opinię, że "to galanty rower".

W roku 1925 doliczono się we wsi 69 murowanych budynków mieszkalnych. Oglądam opuszczony dom, pochodzący z tego okresu, stojący po lewej stronie drogi.
Obecnie w Górze Bałdrzychowskiej mieszka około 500 osób, których głównym zajęciem jest praca we własnych gospodarstwach rolnych. Wiele osób dojeżdża także do pracy w pobliskich miastach (Poddębice, Uniejów a nawet Łódź).
W centralnej części wsi znajduje się remiza Ochotniczej Straży Pożarnej. Jest to odnowiony, piętrowy budynek z 1993 roku, z dwoma garażami na wozy bojowe oraz świetlicą środowiskową.
Pierwsze zastępy strażackie uformowano już w 1907 roku w inicjatywy Andrzeja Kubickiego. Na ścianie strażnicy zawieszona jest pamiątkowa tablica z napisem "OSP Góra Bałdrzychowska 1907-2007 Dar Społeczeństwa".

We wsi dominuje zabudowa zagrodowa, z domami jednorodzinnymi wokół których skupione są budynki gospodarcze. Niektóre domy prezentują się bardzo atrakcyjnie.
Jadę przez wieś, przyglądając się stojącym wzdłuż szosy domostwom. Można się tu natknąć na wiele starych domów z lat międzywojennych.
Są to przeważnie parterowe, murowane budynki, wykonane z cegły, stojące na fundamencie z kamienia polnego. Posiadają cztery okna od frontu, drzwi wejściowe pośrodku i dach kryty kamienną dachówką.
Wiele domów wybudowanych jest z dostępnego w tych stronach popularnego budulca - białego kamienia piaskowca. Podobne domy widziałem już np. we wsi Kałów oraz we wsi Sobień.
Układ zabudowań każe charakteryzować miejscowość jako wieś typu ulicowego (ulicówka), ze zwartą zabudową i jedną główną drogą (ulicą).
Dojeżdżam do rozjazdu, przy którym ustawiony jest udekorowany wstążkami krzyż. Asfaltowa droga prowadzi na południe do wsi Pustkowice.
W tej części Góry Bałdrzychowskiej jest wiele bardzo starych, opuszczonych domów i gospodarstw rolnych.
Na takie domostwa można się natknąć po obydwu stronach drogi. Na zdjęciu ruiny drewnianego domu z lat 30-tych XX wieku, całkowicie zarośniętego krzakami.
W dwudziestoleciu międzywojennym, wieś znajdowała się w najsilniejszej fazie swojego rozwoju. Obecnie trudno utrzymać się z pracy na roli i wiele osób emigruje "za chlebem" do miasta.
Z historii Górki Bałdrzychowskiej na uwagę zasługuje rok 1906, kiedy to założono pierwsze Kółko Rolnicze. Dwa lata później powstało koło Młodzieży Wiejskiej, które później otrzymało nazwę "Wyzwolenie".
Na zdjęciu zadbany dom i wzorowe gospodarstwo sołtysa wsi Góra Bałdrzychowska.
W dniu wybuchu wojny wieś liczyła 449 osób. W czasie wojny wysiedlono do Generalnej Guberni, Niemiec i Francji 148 osób, z tego do swoich domów nie powróciły 23 osoby.
W latach 60-tych XX wieku we wsi założona została sieć wodociągowa. Wiele prac wykonali w czynie społecznym miejscowi strażacy.
Na zdjęciu drewniana stodoła na terenie jednego z gospodarstw rolnych. Dwuspadowy dach kryty jest eternitem, który jak wiemy może wywołać takie wstrętne schorzenie, jak międzybłoniaka opłucnej i otrzewnej oraz inne choroby układu oddechowego.
Oglądam kolejny opuszczony dom, zbudowany w latach 30-tych XX wieku z kamienia piaskowca i czerwonej cegły.
We wsi dominują  rodzinne gospodarstwa rolne, o powierzchni do 15 ha, które produkują wszystkiego po trochu. Prace rolne wykonują tu członkowie rodzin, a tylko w nielicznych przypadkach korzysta się z pracowników najemnych, którym rolnik musi zapłacić.
W kilku miejscach wieś przecinają liczne cieki wodne. Są to wąskie strugi, które zasilają rzekę Bełdówkę.
We wschodniej części osady, znajduje się most nad jednym z takich strumieni. Jest to struga, która ma swoje źródła w okolicach wsi Złotniki i Tumusin.
Wielu rolników posiada specjalistyczny sprzęt i maszyny do uprawy roli i roślin. Dużo maszyn przechowywanych jest jednak bezpośrednio przy drodze, w bezpośrednim sąsiedztwie pól i budynków gospodarczych.
Góra Bałdrzychowska to ciche, spokojne miejsce, gdzie mieszczuch może się zrelaksować i odpocząć. Ale dla miejscowej ludności, życie na wsi to ciągła praca na roli i w gospodarstwie. Rytm życia dyktuje im przyroda, zmieniające się pory roku, wschody i zachody słońca.
Dojeżdżam do wschodniego krańca wsi, przy którym znajduje się rozjazd do sioła Pustkowie.
Mr SCOTT uważa, że polska wieś i rolniczy krajobraz, to ogromne bogactwo przyrodnicze i kulturowe, które powinniśmy chronić i pielęgnować ! 
Kończę krótką wizytę w Górze Bałdrzychowskiej i zabieram się w drogę powrotną.
Równym rytmem dojeżdżam do Kałowa - zobacz WYCIECZKA NR 90. Mr SCOTT zagląda tylko popatrzeć na przepiękny kościół Świętego Mikołaja Biskupa i Świętego Stanisława Biskupa. Niestety jest zamknięty, więc jadę dalej. Ruszam trasą zaliczoną podczas WYCIECZKI Nr 22, kierując się do drogi krajowej nr 72 w Złotnikach.


Po drodze już nigdzie się nie zatrzymuję, poruszając się w stronę Łodzi. Dopiero we wsi Jastrzębiec odbijam na Bełdów i pedałuję nad zalew w Zgniłym Błocie.
Dystans z Kałowa nad zalew, pokonany został w ciągłym ruchu w 58 minut. Mr SCOTT daje sobie więc 5 minut zasłużonego odpoczynku. Piję herbatkę z cytrynką, ciesząc oczy ładnymi widokami.
Mała przerwa w podróży bardzo się przydała ! Z werwą przejeżdżam przez wieś Zgniłe Błoto i Grunwald, tocząc zwycięską bitwę po niemiłosiernie dziurawej drodze. Żółta kartka dla władz Gminy Aleksandrów Łódzkim, która mogłaby wreszcie postarać się o jej nową nawierzchnię. Szosa nie była remontowana od wielu lat.
Wjeżdżam do Woli Grzymkowej i pruję przez Rąbień A,B. Przejeżdżając przez las, po prawej stronie drogi widać prawdopodobnie największą rezydencję w regionie łódzkim.
Za zegarze godz.15:55, gdy staję na rogatkach Łodzi. Uff ! Udało się dotrzeć do miasta przed zapadnięciem zmroku !

Ze skrzyżowania ulic Rąbieńska/Szczecińska, kieruję się na Zdrowie i Manię. Dalej po ul. Drewnowskiej do Imperium Izraela Poznańskiego.
Na rynku Manufaktury można podziwiać piękną choinkę i niezwykle kolorowe, świąteczne dekoracje.
  Wyjątkowo udaną wyprawę do Góry Bałdrzychowskiej, kończę łódzkimi śladami Juliana Tuwima ! Zajeżdżam na al. 1 Maja 5, czyli na przedwojenny Pasaż Szulca.
Właśnie w tej kamienicy, w mieszkaniu nr 13 znajdującym się na trzecim piętrze prawej oficyny, mieszkał Tuwim w dzieciństwie (w latach 1896-1902 lub 1903).
Ze Starego Polesia tylko parę metrów do śródmiejskiej al. Kościuszki 27. To z kolei dawna ul. Spacerowa, dokąd rodzina poety przeprowadziła się 14 września 1917 roku.
Tuwim już w tym czasie mieszkał w Warszawie, ale często przyjeżdżał w odwiedziny do swoich bliskich.
Przeprowadzam rower na pasaż Rubinsteina i dojeżdżam do ul. Piotrkowskiej. Na ścianie kamienicy nr 71, znajduje się fresk "Łódź w pigułce" (zobacz WYCIECZKA Nr 72). Odsłonięto go w lipcu 2000 roku i przedstawia 33 najbardziej znane i zasłużone dla Łodzi postacie. Jest na nim oczywiście wizerunek Juliana Tuwima.
Najpiękniejsza ulica świata rozkopana, ponieważ trwa remont jej nawierzchni. Ale kres prac już bliski ! Spoglądam na uśpiony w ciemnościach najsłynniejszy łódzki "Grand Hotel", w którym Tuwim nocował w 1947 roku, gdy przybył na pogrzeb swojej matki. Była to ostatnia wizyta poety w rodzinnej Łodzi.
Z ul. Piotrkowskiej wychodzę na ul. Moniuszki - dawny Pasaż Meyera, który poznałem w trakcie WYCIECZKI Nr 70.
Znajduje się tu pomnik Juliana Tuwima, autorstwa Elwiry i Jerzego Mazurczyków. Na cokole wyryty jest napis "Julianowi Tuwimowi Łodzianie".
Mr SCOTT kłaniał się już w tym miejscu i dziękował poecie za inspirację do WYCIECZKI Nr 157
Tuwim niczym Fantomas, spojrzał i rzekł był te słowa : "Niechaj potomni przestaną snuć domysły "w sprawie Tuwima", Bo sam oświadczam: mój gród - to Łódź, To moja kolebka rodzima !".
Z ul. Moniuszki przejeżdżam przez ul. Hotelową do ul. Traugutta, gdzie przed wojną rozpościerał się hotelowy ogród z kabaretową scenką. Było to ulubione miejsce dorosłego poety. Dziś na tym miejscu stoi gmach YMCA. Kieruję się pod kamienicę przy ul. Kilińskiego 46.
To dawna ulica Widzewska nr 44, gdzie w dniu 13 września 1894 roku urodził się Julian Tuwim. Mr SCOTT zaczynał stąd swoją kwietniową wyprawę do Teodorowa.

O swojej młodości i wspomnieniach związanych z Łodzią Tuwim tak pisał w jednym ze swoich wierszy : 
(…) A ja Łódź wolę! Jej brud i dym. Szczęściem mi są i rozkoszą. Tu, jako tyci od ziemi brzdąc, Zdzierałem portki i buty (…) 
Mr SCOTT na szczęście wierszy nie pisze, ale kocha Łódź po swojemu - największą, rowerową miłością ! Chociaż obiecywano by nam złote góry, nawet tak wielkie jak bałdrzychowskie, to nie zamienię Jej na żadne inne miasto na świecie ! Parafrazując wiesz Tuwima pt. "Mojej St. najlepszej" można to ująć nawet tak :
"Miałem dziś jasny, dobry dzień,
Pełen kochania i radości,
Pełen wiośnianych, ciepłych tchnień,
Ciszy, zachwytu i miłości !
Spotkałem Ciebie, śliczna ma Łódź,
W zimowe słoneczne przedpołudnie,
Takeś przedziwnie jakoś szła
I uśmiechnęłaś mi się cudnie… 

I wnet poczułem, że to Ty,
Ta sama, dawna i kochana,
I szczęsne w oczach miałem łzy,
Moja najtkliwiej miłowana !"
Siły, uporu i wytrwałości
oraz samych sukcesów w Nowym Roku 2014,
życzy wszystkim Mr SCOTT  !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz