czwartek, 20 grudnia 2012

WYCIECZKA Nr 150 - Babice i Zgniłe Błoto

TRASA : Łódź (Manufaktura, Ogrodowa, Srebrzyńska, al. Włókniarzy, Legionów, Park im. Piłsudskiego, Srebrzyńska, Biegunowa, Jagodnica, Stare Złotno, Złotno) - Konstantynów Łódzki - Krzywiec - Babiczki - Babice - Kazimierz - Słowak - Zgniłe Błoto - Sanie - Łobódź - Ruda Bugaj - Nakielnica - Ruda Bugaj - Aleksandrów Łódzki - Łódź (Kąkolowa, Skibowa, Hodowlana, Szczecińska, Aleksandrowska, Limanowskiego, al. Włókniarzy, al. Mickiewicza, Piotrkowska) 
[20.12.2012. -  73,4 km, 21,4 km/h, 3:42:43 h]  
GPS
Mr SCOTT jedzie do Babic i Zgniłego Błota !!! Trasa WYCIECZKI Nr 150.
Dziś ostatni dzień jesieni i od jutra już kalendarzowa zima ! Przedświąteczną atmosferę wyczuwa się i zauważa dosłownie na każdym kroku ! 
Po wykurowaniu się po ostatnich dwóch upadkach na lodzie i po dwóch dniach bez deszczu, Mr SCOTT z radością wyjeżdża na swoją kolejną wycieczkę. Zaczynam na wyjątkowo pustym rynku w Manufakturze.
Już od kilkunastu dni, na centralnym placu Manufaktury stoi ogromna choinka. To jedna z największych ozdób świątecznych w Polsce ! Ma 5,5 metra średnicy i razem z gwiazdą mierzy 16 metrów wysokości ! Co ciekawe, choinka w obecnej formie przyjęła się w Polsce dopiero w XVIII wieku i zwyczaj ten przeniósł się do naszego kraju z Niemiec.
Mr SCOTT nie zdążył nawet wyjechać z miasta, a tu telefon... Dzwonią domowe "Babice" z pytaniem "O której wrócisz ?"... No ręce i pedały opadają !!! Przecież podłogi wypastowałem, kurze powycierałem (kogutowi przy okazji też), prezenty popakowane, zakupy zrobione, to czego jeszcze ? 
W bojowym nastroju wyjeżdżam na ul. Ogrodową i przez ul. Srebrzyńską kieruję się do al. Włókniarzy.
Dalej w prawo w stronę Parku im. Marszałka Józefa Piłsudskiego na Zdrowiu. Staję na dłużej przed wjazdem na teren posesji przy ul. Konstantynowskiej 1. Jest to piaszczysta alejka, prowadząca po przekątnej do niewielkiego budynku, który skrywa się skrzętnie pomiędzy wysokimi drzewami.
Znajduje się tutaj siedziba Łódzkiego Towarzystwa Strzeleckiego "Bractwo Kurkowe" oraz strzelnica sportowa. Sport strzelecki ma w Łodzi tradycję sięgającą początków XIX wieku. Łódzkie Towarzystwo Strzeleckie założone zostało 7 czerwca 1824 roku przez majstrów sukienniczych, którzy pod koniec 1813 roku przybyli do Łodzi jako pionierzy łódzkiego włókiennictwa.
Wyjeżdżam na główną aleję parku na Zdrowiu, która nosi imię generała Gustawa Konstantego Orlicza-Dreszera. To żołnierz Legionów Polskich, członek Polskiej Organizacji Wojskowej, kawalerzysta i generał dywizji Wojska Polskiego, uczestnik I wojny światowej oraz walk o niepodległość Polski w wojnie z bolszewikami.
Aleja ciągnie się na zachód od skrzyżowania ul. Konstantynowskiej z al. Unii Lubelskiej. Przebiega pomiędzy parkowymi stawami, które dziś skute są cienką warstwą białego lodu. "Zdrowie" to największy łódzki zieleniec i jeden z największych w Europie. Rozciąga się na powierzchni 172 ha. Powstał na terenach należących niegdyś do lasów miejskich.
Jadę z górki po sfatygowanej, asfaltowej nawierzchni do krzyżówki z aleją, która nosi imię Wiktora Gosienieckiego. Po prawej stronie mamy bramę wejściową na teren "Lunaparku" - łódzkiego parku rozrywki. Jest to drugi pod względem wielkości stacjonarny lunapark w Polsce. Istnieje od lat siedemdziesiątych XX wieku. Mr SCOTT kończył tu swoją WYCIECZKĘ Nr 46.
Z parku przenos się na ul. Srebrzyńską i nową drogę rowerową. Jest to odcinek łączący istniejący od kilku lat trakt dla rowerów w ul. Srebrzyńskiej, od skrzyżowania z ul. Jarzynową, a skrzyżowaniem u zbiegu ul. Wieczność i Biegunowej. Ma niecałe 420 metrów i został oddany do użytku dosłownie wczoraj !
Jadąc w stronę cmentarza na Manii, po lewej stronie ulicy zwraca uwagę ruina dawnej fabryki "Lenora". Nieruchomość przy ul. Srebrzyńskiej 42, należała ostatnio do firmy produkującej pasmanterię i dodatki krawieckie. Po wojnie działały tu zakłady przemysłowe "Zjednoczonych Fabryk Tasiem i Wstążek Patberg i Triebe".
Mijam zabudowania kwiaciarni "Skrzydlewska" i przenos się na kolejny fragment drogi rowerowej przy ul. Biegunowej. To nowy i krótki odcinek, który powstał przy okazji remontu tej ulicy (między ulicą Krakowską a Srebrzyńską). Za skrzyżowaniem z ul. Krakowską obieram kurs na wprost i jadę po ul. Jagodnica przez Stare Złotno.
W tym kierunku jedzie się łatwo i szybko, bo z górki. Po obydwu stronach ul. Jagodnica, mnożą się jak grzyby po deszczu, okazałe i wystawne wille bogatych łodzian. Szybko docieram do ul. Złotno i zachodniego bieguna miasta.
Przejeżdżam przez niebezpieczne skrzyżowanie z ul. Zgierską i wjeżdżam do Konstantynowa Łódzkiego. To wielokrotnie wykorzystywana przez Mr SCOTT'a, trasa wyjazdowa z Łodzi.
Za kolejną krzyżówką z drogą krajową nr 71, jadę przez dawną wieś Niesięcin do osady Krzywiec. Nazwa wsi odnosi się do Mikołaja Krzywca-Okołowicza herbu Ostoja, właściciela klucza rszewskiego i bechcickiego. Był on uprzednio szambelanem na dworze Stanisława Augusta i kilkakrotnie posłem na sejm. W 1821 roku założył osadę tkacką, nazwaną Konstantynów na część księcia Konstantego, brata cara Aleksandra I-go.
Gnam przez Krzywiec po ul. Okołowicza, której nawierzchnia ma wiele wspólnego z nazwą wsi. A mianowicie jest niemiłosiernie krzywa ! Liczne dziury i wyrwy w asfalcie, od lat wzywają na pomoc fundusze europejskie... Osada położona jest w gminie Aleksandrów Łódzki i powiecie zgierskim. Przepływa przez nią niewielka rzeczka o nazwie Lubczyna. Jest to prawy dopływ Neru i posiada swoje źródła na terenie łódzkiego Grabieńca (ok. 50 m na południe od skrzyżowania ulic Zadraż i Wolińskiej).
W centralnej części wsi, po lewej stronie drogi stoi bardzo ładna, nowa kapliczka zbudowana z kamienia czerwonego granitu. Na podeście wyłożonym kostką brukową, ustawiony jest kilkustopniowa budowla. Daszek z krzyżem wsparty jest na czterech kolumnach. Ustawiona jest pod nim figurka Najświętszej Maryi Panny.
Na cokole umieszczono prośby i wezwania religijne, które namalowano farba koloru złoto-żółtego. Od frontu czytam : "O Maryjo bez grzechu poczęta módl się za nami którzy się do Ciebie z ufnością uciekamy" oraz "Maryjo, Matko poczęta bez zmazy patrz, jak my słabi, gdy jesteśmy sami. Chroń nas i ratuj od wszelkiej skazy".
Od strony wschodu, na cokole znajduje się napis "Niech będzie pochwalone Jej święte i niepokalane poczęcie". Poniżej widać małą, prostokątną tabliczkę, na której umieszczono informację o treści "Poświęcił ks. proboszcz kan. Andrzej Mikołajczyk dnia 11.05.2008".
Od strony zachodu, na podstawie kapliczki widać werset z katolickiego "Aktu uwielbienia" Matki Boskiej : "Niech będzie pochwalone Jej chwalebne wniebowzięcie".
Poniżej znajduje się mała płyta z adnotacją "Fundatorzy Powalscy, Tomaszewscy, Łukowicz z Krzywca".
Po chwili duchowego oddechu jadę dalej na zachód i wjeżdżam do wsi Babiczki. Jest to miejscowość, która leży już w powiecie pabianickim i w gminie Lutomiersk.
Poruszam się po ul. Klonowej. Babiczki prezentują się jako typowo rolnicza osada. Jest tu wiele gospodarstw rolnych i domów letniskowych. Przeważają nowe domostwa, pobudowane najczęściej po ostatniej wojnie. Za krzyżówką z ul. Lipową, po prawej stronie szosy stoi piękny, przedwojenny dom z czerwonej cegły.
Pedałuję dalej na zachód i wnet osiągam Babice ! 
Jest to średniej wielkości wieś sołecka w gminie Lutomiersk, położona na dość rozległym terenie Wysoczyzny Łaskiej.
Najstarsze wiadomości na temat wsi pochodzą z 1288 roku. Wówczas to dziedzic ziem łęczyckich i sieradzkich - król Polski Władysław Łokietek, daje klasztorowi z Wąchocka, w zamian za Smolice swoją wieś Babice, z prawem lokowania jej na prawie niemieckim. Dojeżdżam do zakrętu drogi, gdzie w polu pod drzewem, stoi żelazny krzyż otoczony metalowym płotkiem.
Tuż obok widać drewnianą stodołę, która zapewne pamięta jeszcze czasy przedwojenne, stojącą na terenie odchodzącej w niepamięć dawnej zagrody. Po prawej stronie szosy znajduje się powszechnie spotykane obejście wiejskie (dom mieszkalny z ogrodzonym podwórzem, wokół którego stoją budynki gospodarcze, w tym drewniana stodoła).
Za tym naturalnym skansenem wsi polskiej, rozpoczyna się teren nowoczesnej ubojni trzody chlewnej "Babice".
Wartko dojeżdżam do skrzyżowania z drogą powiatową, która łączy Aleksandrów Łódzki z Lutomierskiem.
Kolejna historyczna wiadomość o Babicach, pochodzi z 1343 roku. Wówczas to Jan - opat klasztoru wąchockiego, sprzedaje wieś na prawie średzkim niejakiemu Michałowi. Archiwalny dokument wspomina także warunki owej transakcji (uposażenie sołtysa i jego uprawnienia), jak również wymienia miejscowości leżące w sąsiedztwie Babic - Kazimierz i Prawęcice.
Ruszam kilkadziesiąt metrów na północ, dojeżdżając do tablicy wyjazdowej. Na zdjęciu, po prawej stronie widać piaszczyste rozwidlenie, prowadzące przez las do cmentarza ewangelickiego w Babicach. Z uwagi na fatalny stan nawierzchni - błoto !!! - Mr SCOTT rezerwuje sobie zwiedzenie tej zapomnianej nekropolii na cieplejsze dni.
Zawracam i kieruję się na południe po tej właśnie, niemiłosiernie pokiereszowanej drodze. Taki stan nawierzchni mamy nieprzerwanie na odcinku od Woli Grzymkowej do Lutomierska.
Ale Mr SCOTT stara się nie "szukać dziury w całym" i zawsze traktuje przejazd tą trasą, jako świetny test na rowerowe amortyzatory i spostrzegawczość !
Podziwiając przydrożne krajobrazy, zieleniące się pola i ogołocone z liści konary drzew, dojeżdżam do mostu na rzece Lubczyna.
Jeszcze jedna pisemna wzmianka o Babicach, występuje pod datą roku 1368-go. Wtedy to król Polski Kazimierz Wielki, bierze w opiekę i zarząd wsie klasztoru wąchockiego : Kazimierz, Prawęcice i Babice, w celu podniesienia ich stanu gospodarczego.
Za mostem droga prowadzi na niewielkie wzniesienie, przy którym są dwa rozjazdy. Skręcam na wschód i jadę przez główną część wsi Babice.
Mamy tu do dyspozycji asfaltową drogę, która ciągnie się do sąsiednich Babiczek.  Jedzie się wyśmienicie po równej nawierzchni, którą ułożono całkiem niedawno, bo w 2008 roku. Przedtem była tu tylko mocno utwardzona, piaszczysta drożyna. 
Kiedy minie się wiejskie zabudowania, po lewej stronie szosy mamy piękny widok na dolinę rzeki Lubczyny i kolorowe pola Babic.
Wschodnia część Babic zabudowana jest nowymi, całorocznymi domami jednorodzinnymi i działkami letniskowymi. Polskie wsie przeżywają renesans. Ludzie mają dosyć zatłoczonych i zanieczyszczonych miast poszukując miejsca, gdzie mogliby się zaszyć z dala od miejskiego zgiełku. Szybko docieram do Babiczek. Przemierzałem już tę trasę wielokrotnie podczas kilku poprzednich wycieczek.
Dziś w tym miejscu przywitał Mr SCOTT'a pies rasy golden retriever. To wyjątkowej urody psina i trochę szkoda, że tak błąka się samopas po świecie...  
Zawracam do centrum wsi. Przy maszcie z syreną alarmową, znajdują się budynki Ochotniczej Straży Pożarnej w Babicach. Na dachu obiektu wbudowanego w ogrodzenie posesji, wyeksponowana jest stara pompa strażacka z lat międzywojennych.
Na początku XIX, w roku 1828 w Babicach doliczono się 20 domostw i 154 mieszkańców. Wówczas wieś podlegała pod sąd gminny z siedzibą w Bełdowie oraz urząd gminny w sąsiedniej osadzie Kazimierz.
Natomiast w okresie II Rzeczypospolitej, podczas spisu powszechnego przeprowadzonego w 1925 roku, w Babicach ujawniono 30 domów i 188 mieszkańców. Wtedy gospodarzyło na tych ziemiach 111 Polaków i 77 Niemców, z których 108 zadeklarowało wyznanie katolickie a 80 osób wyznanie ewangelickie.
We wsi stoi jeszcze kilka domów z okresu międzywojennego, pobudowanych w stylu niemieckim, z charakterystycznej - czerwonobrunatnej cegły.
Wracam do drogi powiatowej łączącej Aleksandrów Łódzki z Lutomierskiem. Wjeżdżam na szczyt sporego wyniesienia terenu (ok.170 m n.p.m.), gdzie stoi tabliczka wyjazdowa z Babic.
Od Babic do Lutomierska, droga obsadzona jest potężnymi drzewami. Jest to na pewno jedna z najokazalszych alei bukowo-jesionowch w okolicach Łodzi. Rośnie przy niej około 200 starych drzew tworzących niesamowity, żywy tunel zmieniający swój wygląd w zależności od pory dnia i roku.
W ten sposób Mr SCOTT wyczerpał na dzisiaj wszystkie pomysły na poznawanie Babic. To urocza polska wieś, gdzie czas płynie z wolna i z dala od wielkomiejskich problemów. Ponieważ położona jest na trasach moich rowerowych wycieczek, to na pewno zajrzę do niej niejednokrotnie.
Zawracam do skrzyżowania z żelaznym krzyżem, przy którym ustawiony jest drogowskaz pokazujący trakt do Kazimierza. Jest to droga gminna, którą w 2000 roku wyremontowano ze środków unijnych Zintegrowanego Programu Operacyjnego Rozwoju Regionalnego.
Jedzie się po niej wyśmienicie ! Nie dość, że jest równa, to jeszcze prowadzi z górki - lubię tak ! Szybkim tempem dojeżdżam do centrum Kazimierza, który poznałem dobrze podczas WYCIECZKI Nr 41.
Zatrzymuję się na chwilę przy skrzyżowaniu ul. Sienkiewicza z Kilińskiego. Przed posesją nr 10 ustawiony jest bowiem żelazny krzyż, który obsadzony jest na murowanym cokole.
To bardzo stare miejsce kultu religijnego - "Ofiara Parafii Kazimierz z 1887 roku". Stoi na rozwidleniu historycznego szlaku handlowego do Lutomierska.
Będąc w Kazimierzu, trzeba koniecznie obejrzeć wspaniały kościół parafialny p.w. św. Jana Chrzciciela. Został on wzniesiony w latach 1902-1910, wg projektu słynnego polskiego architekta i konserwatora zabytków - Józefa Piusa Dziekońskiego.
Kręcę się chwilę po wąskich uliczkach Kazimierza. Wokół rynku zachowała się charakterystyczna zabudowa - parterowe domy pochodzące z lat międzywojennych.
Jadę na północ po ul.3 Maja w stronę lasu. Mijam cmentarz parafialny, liczne w tych okolicach działki letniskowe oraz przejeżdżam przez kolejny mostek na rzece Lubczyna.
Sprawnie docieram do osady Słowak, której początek wyznacza niewielka, niestandardowa tabliczka uwikłana w ogrodzenie tej posesji.
Na jej terenie stoi parterowy dom z drewnianym gankiem i wysokim poddaszem. Jest to leśniczówka Leśnictwa Bełdów, które wchodzi w skład Nadleśnictwa Grotniki. Leśniczowie zajmują się wszelkimi sprawami związanymi z podstawową gospodarką leśną, a więc sadzeniem lasu, pielęgnacją upraw, ścinką drzew, wywozem drewna, ochroną lasu a także detaliczną sprzedażą drewna.
Pędzę cały czas prosto w kierunku Bełdowa, do tego rozwidlenia dróg. Tu skręcam na wschód, co demonstruje Mr SCOTT.
Mocno naciskam na pedały, bo droga w tych okolicach znakomita. a krajobrazy przepiękne ! Kręcę wytrwale korbą, mijając wjazd na teren ośrodka wypoczynkowego "Zgniłe Błoto", za którym widać piaszczysty rozjazd z kapliczką. 
To cały czas terytorium wsi Słowak, gdzie kilka dużych stawów na rzece Bełdówka, otulają przepiękne lasy i zielone łąki. 
Za lasem droga skręca na północ i przez kilkadziesiąt metrów jadę pomiędzy dwoma największymi stawami Garbon i Leski. Nazwa tego drugiego, odnosi się do jednego z ostatnich właścicieli dworu w Zgniłym Błocie. Był nim Henryk Leski, który w dniu 27.08.1895 roku, w kościele parafialnym w Bełdowie poślubił Jadwigę Lebelt.
Jadąc do Zgniłego Błota, staw Leski znajduje się po prawej stronie szosy. Jest nad nim zbudowana betonowa kładka - zastawka nad rzeką Bełdówka.
Z kładki mamy piękny widok na taflę stawu i najbliższą okolicę. Mr SCOTT lubi tu zawsze na chwilę przystanąć, aby zastanowić się nad tym, "co od zawsze tkwiło gdzieś w głębi duszy"...
W niektórych momentach należy rzeczywiście przystanąć, zastanowić się nad życiem, szczególnie pod koniec roku. Ale bez przesady ! Nie będę tu przecież gnić całe święta ! Ruszam w dalszą drogę.
Zachód słońca już blisko, gdy wjeżdżam do Zgniłego Błota - zobacz WYCIECZKA Nr 58. Dziś Mr SCOTT postanawia wydłużyć sobie trasę wyprawy. Zamiast skręcić w prawo i przejechać przez całą wieś, Grunwald, Wolę Grzymkową i Rąbień do Łodzi, jadę dalej na północ.
 Mijam dawny dworek szlachecki, wzniesiony w 1844 roku w stylu klasycystycznym przez Jana Lebelta i Ludwikę z Prylińskich Lebelt, wg projektu jej brata - Wilhelma Lebelta. W 1932 roku tutejszy majątek stał się własnością Leskich. Administratorem dóbr był Stefan Zuchowicz ożeniony z Haliną z Leskich (córką Jadwigi) - właścicielką dworku. Do wybuchu II wojny światowej działało tu prężnie gospodarstwo rolne, nastawione na uprawę zbóż i hodowlę ryb.
Opuszczam z żalem Zgniłe Błoto, mając przed sobą idealną trasę rowerową, która zaprowadzi mnie do wsi Sanie.
Byłem tu miesiąc temu na pochmurnej WYCIECZCE Nr 146.
Przejeżdżam prosto przez centralne skrzyżowanie z drogą na Bełdów (to w lewo).
Pogoda dopisuje i w radosnym nastroju pojawiam się przed wjazdem na drogę krajową nr 72. Skręcam na chwilę w lewo - co demonstruje Mr SCOTT i po chwili odbijam ponownie na północ. Jest to szosa do wsi Łobódź.
Poruszam się po doskonałej drodze, która w 2010 roku została wyremontowana na odcinku od DK nr 72 do wsi Nakielnica.
Droga ma 3 kilometry długości, 5 metrów szerokości i przebiega przez zalesione tereny wsi Ruda Bugaj.
Mr SCOTT jechał kiedyś tą trasą przed remontem i był to koszmar ! Obecnie można ją zaliczyć do pakietu jednych z bardziej atrakcyjnych tras w pobliżu Łodzi. Po pokonaniu niewielkiego wzniesienia, wyjeżdżam z lasu i rozpoczynam szybki zjazd w dolinę porośniętą młodymi brzózkami.
Szybkim tempem zmierzam do mostu na rzece Bzura. To kolejne spotkanie z rzeką, która jest wielką inspiracją nie tylko dla potamologów czy historyków, ale także dla rowerzystów z całego województwa łódzkiego.
Oglądam z zaciekawieniem fragment Bzury, która przepływa w tym miejscu przez wieś Nakielnica. Rzeka wije się tu pomiędzy zielonymi łąkami, pozostawiając po sobie spory staw, który należy do dawnego majątku rodziny Zachertów. Staw znajduje się przy skrzyżowaniu z drogą powiatową, która łączy Stare Krasnodęby z Aleksandrowem Łódzkim.
Jadę właśnie do tej drogi i za chwilę skręcam w prawo w stronę Aleksandrowa Łódzkiego - na południe. Ale zanim to nastąpi, Mr SCOTT musi cofnąć się na chwilę do krzyżówki z piaszczystą drożyną, która wiedzie na północ do letniska Ustronie k/Grotnik. Stoją tam dwa ogromne i niezwykle zjawiskowe drzewa. To stare akacje, pomiędzy którymi ustawiony jest wysoki, żelazny krzyż.
Przy drodze w Nakielnicy, prowadzona jest obecnie wycinka starego drzewostanu. Wszystko odbywa się podobno w majestacie prawa. Ale czy rzeczywiście te ponad stuletnie drzewa tak bardzo zagrażały bezpieczeństwu drogowemu ? Czy ta zdrowa topola musiała zostać zliczona do grona "niszczących nawierzchnię i infrastrukturę drogową, ograniczających widoczność na łukach i skrzyżowaniach" ? Mr SCOTT jest przekonany, że nie !!!
Przejeżdżam przez Nakielnicę do jej południowego krańca. Po lewej stronie drogi, na polu przed mini osiedlem bloków mieszkalnych dla pracowników dawnego PGR, stoi żelazny krzyż pomalowany na biało.
Słońce już skryło się za stalowymi chmurami, gdy docieram do wschodniej części Rudy Bugaj. Pierwsza wzmianka w źródłach pisanych o tej wsi pochodzi z 1444 roku !
Przejeżdżam przez most na Bzurze i po wdrapaniu się na spore wzniesienie, pedałuję do Aleksandrowa Łódzkiego. Wpadam na ul. Daszyńskiego i rozpoczynam mozolne posuwanie się do przodu. Aż do skrzyżowania z ul. Sienkiewicza, jedzie się pod górkę.
Za krzyżówką z drogą krajową nr 71 jest już zdecydowanie łatwiej. Pomykam po aleksandrowskiej ul. Piotrkowskiej, która łączy się na osiedlu Zimna Woda z łódzką ul. Kąkolową.
Po dojechaniu do ul. Szczecińskiej, skręcam w prawo do ul. Aleksandrowskiej. Tam Mr SCOTT łapie kolejną w tym sezonie gumę ! Czy to pech! To niefart czy raczej nieostrożność ? Raczej ani jedno, ani drugie !  
Przez zimę muszę koniecznie uzbierać parę złotych na porządne ogumienie ! No bo przecież ile można "lecieć w gumy" ?
Po szybkim serwisie w stylu zespołu "McLaren Mercedes", drałuję ochoczo północnym chodnikiem ul. Aleksandrowskiej. Potem jeszcze szybciej drogami rowerowymi po ul. Limanowskiego, al. Włókniarzy i al. Mickiewicza do centrum miasta. Nabijam się na rowerowy licznik, który zlicza przejeżdżających pod nim łódzkich rowerzystów i skręcam w ul. Piotrkowską.
Kiedy podziwiam świąteczne dekoracje na najpiękniejszej ulicy świata, Mr SCOTT ponownie odbiera telefon. Dzwonią oczywiście domowe "Babice" z pytaniem "O której wreeeszcie wrócisz ?!!!". O co tyle rabanu ? Jest dopiero 16:15.
                                        
Pora jednak kończyć wycieczkę, wracać do domu i włączyć się w wir przedświątecznych prac ! Bo przecież magia Świąt Bożego Narodzenia w dużej mierze zależy od atmosfery, która panuje w naszym domu. Pora ubrać choinkę i zawiesić na niej rowerowe ozdoby. 
Trochę szkoda, że w tym roku nie spadł śnieg, bo Wigilia bez białego puchu i mrozu, to jak Tour de France bez podjazdu na słynną przełęcz Alpe d'Huez.
Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia, Mr SCOTT składa wszystkim zaglądającym na bloga, serdeczne życzenia wielu radosnych przeżyć, spotkań z bliskimi, odpoczynku od trosk i wyzwań życia codziennego, aby w Waszych domach zagościła radość, szczęście i wzajemne zrozumienie.  
WESOŁYCH ŚWIĄT !!!
                            

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz