Marzenia się spełniają !!! Wczoraj Mr SCOTT odebrał z Gold Sport-Sklep Sportowy wyśmienity rower szosowy - SCOTT model SOLACE 30. Przez dwa tygodnie mogę go testować do woli ! Jest to wielkie wyróżnienie i zachęta do kontynuowania misji pt. "Mr SCOTT jedzie do...".
Na taką ważną okazję Mr SCOTT opracował kilka wariantów tras rowerowych. Dziś skupiam się przede wszystkim na ostrym kręceniu korbą, a mniej na poznawaniu miasta i regionu łódzkiego. Ale jakiś początek zawsze musi być ! Zaczynam na ul. Rewolucji 1905 roku. Na ścianie kamienicy pod numerem 10, znajduje się mural wg projektu Samuela Szczekacza.
Mural powstał jesienią 2012 roku, w ramach akcji artystycznej "Sztuka obiecana"i nawiązuje do sztuki łódzkiej awangardy XX wieku oraz twórczości
najbardziej znanego łódzkiego artysty - Władysława Strzemińskiego. W tym budynku mieści się popularny klub "Szafa".
Ruszam na szlak i wydostaję się z miasta często wykorzystywaną trasą. Jadę do Konstantynowa Łódzkiego, gdzie niestety granatowo-stalowe chmury, wymuszają zmianę pierwotnego planu (miał być kurs nad Zbiornik Jeziorsko). Kieruję się więc na południe i na krótko wracam do Łodzi. Potem jadę przez Ksawerów i Pabianice w stronę Rzgowa. Postaram się zaimprowizować i zrobić trasę wokół naszego miasta (zobacz podobną WYCIECZKĘ Nr 245).
Szybko i sprawnie docieram do Rzgowa (na zdjęciu zabytkowy drewniak przy ul. Rawskiej). Pierwsze 20-30 kilometrów to dla Mr SCOTT'a trudne zadanie, które polega na poznaniu nowego sprzętu i zasad jego funkcjonowania. Ciężko się przyzwyczaić do typowej kierownicy kolarskiej (Syncros RR 2.0, Anatomic 31.8 mm) i znajdującego się w niej, połączonego ze sobą mechanizmu manetek zmiany biegów oraz hamulców.
Po dojechaniu do wiaduktu nad nieczynną jeszcze autostradą A-1 w Kalinku, pora na krótki postój i chwilę odpoczynku. Rower SCOTT Solace 30, to prawdziwe Ferrari wśród wielkiej gamy rowerów szosowych ! Mr SCOTT jest laikiem w sprawach oceny sprzętu rowerowego, ale uwierzcie mi na słowo, że każdy, kto będzie miał okazję przejechać się tym bicyklem, zakocha się w nim natychmiast.
SCOTT Solace 30 wyposażony jest w 20 biegowy napęd i wykonany jest z najnowocześniejszych komponentów. Posiada ramę wykonaną z karbonowych włókien typu HMF, zbudowaną w oparciu o skomplikowaną technologię IMP.
Firma SCOTT jest pionierem i liderem w światowej produkcji tego rodzaju doskonałych ram, które są bardzo wytrzymałe na rozciąganie. Zapewniają one niebywałą sztywność konstrukcji, przy jednoczesnym utrzymaniu wysokiego stopnia elastyczności i bardzo niskiej wagi. Włókna HMF powodują, że rower jest lekki jak piórko (waży niespełna 8 kg) i posiada przy tym znakomite parametry jezdne. Mr SCOTT przekonał się o tym dość szybko, pokonując stromy zjazd z wiaduktu w stronę wsi Romanów, gdzie nawierzchnia drogi naszpikowana jest garbami i szczelinami. Rower przemknął po nich niemal bezszelestnie, zachowując się tak, jak by posiadał wysokiej klasy amortyzatory.
Można powiedzieć, że gdzieś tak w okolicach wsi Adamów i Małczew, rower Scott Solace 30 został wreszcie okiełznany ! Mr SCOTT nauczył się już obsługiwać wszystkie mechanizmy tak, że wszelkie czynności stały się zautomatyzowane. Mogę więc skupić nad pięknem otaczającej mnie przyrody i podziwiać uroki polskiej wsi.
W Małczewie zmieniam kierunek jazdy na północ i pędzę przez wieś Helenów i Paprotnia. Pierwsze 50 kilometrów jazdy Solace, to jednak wielka męczarnia dla Mr SCOTT'a... Dlaczego ? Po pierwsze pod ręką brakowało hamulca, który w rowerze
trekkingowym jest umiejscowiony bezpośrednio na wierzchu kierownicy. Ciężko się było przestawić... Po drugie, przeszkadzało mi źle ustawione i strasznie
twarde siodełko. Po korekcie, jechało mi się już znacznie lepiej.
I jeszcze ważna sprawa, związana z psychiką prowadzącego rower i obawami, jakie pojawiły się w trakcie jazdy. Mr SCOTT miał wrażenie, że zaraz przebiję dętkę, bo przecież Scott Solace 30, posiada bardzo cienkie opony ! Ale są to niezwykle wytrzymałe i odporne na ścierania opony m-ki Schwalbe Durano S FOLD 700 x 25, która zapewniają komfort bezawaryjnej podróży. Trzeba się było jednak o tym przekonać na własnej skórze.
Kolejna kwestia, to towarzyszące przez dłuższy okres czasu przeświadczenie, że się zaraz przewrócę ! Wartość wagowa sterów Solace, jest
nieporównywalnie mniejsza, niż w modelu Sportster P4. Dla Mr SCOTT'a, który od 9 lat dzierży w rękach
kierownicę modelu SCOTT Sportster P4, przesiadkę na Solace 30, można porównać do
wypuszczenia z dłoni kowadła i zastąpienia go paczką chusteczek "Velvet" !
Prowadzi się go
bardzo lekko i łatwo, do czego trzeba było się jednak przyzwyczaić.
W połowie dystansu Mr SCOTT miał już praktycznie wyrobione zdanie na temat testowanego roweru ! Nie da się ukryć, że model SCOTT Solace 30 jest jak trucizna, którą gdy raz zażyjesz, będzie drążyć Twój mózg nieustannie ! Jest jak narkotyk, którego będziesz potrzebował codziennie, przez 24 godziny na dobę ! Będziesz myślał o tym kosmicznym rowerze bez przerwy i marzył, że musisz go mieć, że musi być Twój !
Po dotarciu do drogi krajowej nr 72, kieruję się do Brzezin. Na kilku zjazdach można było docenić znakomite właściwości jezdne SCOTT Solace 30. Rower jest szybki jak błyskawica ! Posiada rewelacyjny mechanizm korbowy Shimano 105 FC-5700 Hollowtech II 39/53 zęby oraz suport Ultegra SM-BB7241. Poza tym wyposażony jest w niezawodne mechanizmy napędu : przerzutkę przednią
Shimano 105 FD-5700 Black oraz przerzutkę tylną Shimano 105 Black RD-5701-SS 20 Speed. Działają bez zarzutu i praktycznie bezszelestnie !
Stosując odpowiednie kombinacje przełożeń przerzutek, bez problemów podjeżdżam na spore wyniesienie terenu, które znajduje się na północnym krańcu Brzezin. Wjeżdżamy na mocno pofałdowane tereny Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich.
SCOTT Solace 30 spisuje się znakomicie i z łatwością pokonuje strome podjazdy na trasie z Brzezin do Sierżni. Jest też okazja sprawdzić możliwości roweru w jeździe na dochodzenia. Mr SCOTT korzysta z nadarzającej się okazji i we wsi Bartolin, bez trudu dogania dość szybko jadącego rowerzystę. Następuje sprawne przełożenie biegów i przy prędkości 45 km/h, szybko zostawiam kolegę daleko w tyle.
Rower również doskonale sprawuje się na zjazdach ! Idealnie układa się na zakrętach, dając kierującemu poczucie bezpieczeństwa i ogromną radość ze zwinnego pokonywania dystansu. Mr SCOTT nieprzypadkowo wybrał odcinek na trasie Bartolin-Warszewice-Cesarka-Stryków. Jest tam dość znaczny spadek terenu i można przez długi czas utrzymywać wysoką średnią przejazdu ! Na liczniku 47 km/h, a w rezerwie jeszcze kilka przełożeń.
Wielka szkoda, że całą radość z testowania roweru, popsuła trochę w tym dniu kapryśna pogoda ! Wiał dość mocno wicherek z płn.-zachodu, który jednak często zmieniał swój kierunek. Praktycznie 3/4 dystansu Mr SCOTT musiał pokonywać pod wiatr... Dopiero w Strykowie, zza chmur wyszło słońce i dzięki temu można było podziwiać przepiękną panoramę miasta nad zalewem rzeki Moszczenica.
Na parkingu przed zalewem od strony ul. Warszawskiej, czekała na mnie wielka niespodzianka ! Okazało się, że na przyjazd karetki pogotowia, oczekuje śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego z Łodzi.Baza LPR znajduje się na terenie łódzkiego lotniska Lublinek.
Mr SCOTT natychmiast wykorzystał niepowtarzalną okazję i namówił Pana Radka - pilota śmigłowca, do zrobienia pamiątkowego zdjęcia ze SCOTT'em Solace 30 ! Przy okazji serdeczne pozdrowienia i wielki szacun dla Pana umiejętności !
Oglądam moment przekazania chorego załodze śmigłowca oraz start helikoptera. Fajna przygoda.
Cały teren wokół helikoptera, zabezpieczany został przez dzielnych strażaków ze Strykowa. Po krótkiej przerwie wracam na szlak i zabieram się do porządnego kręcenia korbą ! Jadę na zachód, przez Smolice, Swędów i Szczawin w stronę Łodzi. Jest okazja wypróbować hamulce Solace - Shimano 105 BR-5700 / Tektro 740 rear/Super SLR Dual pivot / direct mount rear. Działają doskonale i Mr SCOTT przyznaje, że zapewniają one maksimum bezpieczeństwa. Ciekawa sprawa, że hamulec tylnego koła, został ukryty pod ramą, co daje złudzenie, że pojazd jest jego pozbawiony. Dzięki temu zabiegowi, rower zyskuje plastyczną przestrzeń nad kołem. Ponadto szczęki hamulców są tak niewielkie, że na pierwszy rzut oka, prawie ich nie widać.
Zręcznie i pewnie dojeżdżam do Nowych Łagiewnik. Z każdą minutą jazda Solace 30 staje się coraz bardziej przyjemna ! Pędzę do drogi krajowej nr 71 i na krótko wjeżdżam do Łodzi. Zaliczamy szybki szus po ul. Okólnej i melduję się w Zgierzu.
SCOTT Solace 30 radzi sobie bardzo dobrze także w miejskiej scenerii. Jest zwrotny i z łatwością lawiruje pomiędzy innymi uczestnikami ruchu. Doceniam jego nieprzeciętne właściwości jezdne, zjeżdżając z górki po ul. Długiej.
Z centrum Zgierza przenoszę się na drogę krajową nr 71 i jadę do Aleksandrowa Łódzkiego. Na tym odcinku wiatr jest moim sprzymierzeńcem i Mr SCOTT pedałuje z wysoką, stałą prędkością 40 km/h. Jedzie się wyśmienicie !
Z Aleksandrowa kieruję się ponownie do Konstantynowa Łódzkiego, pędząc z górki przez Rąbień. Mr SCOTT jest w szoku i z niedowierzaniem spogląda na licznik ! SCOTT Solace 30 to bardzo szybki i zwinny rower. Dzięki
swoim kosmicznym parametrom, pozwala osiągać duże prędkości. Mr
SCOTT stwierdził, że przy swoim "normalnym" pedałowaniu, średnia
prędkość w porównaniu do Scott Sportster P4 jest większa o około 6-8
km/h ! Czyli bez specjalnego wysiłku, stosując odpowiednie przełożenia
przerzutek, jedzie się "na luzie" z prędkością ok. 28 km/h. A w zapasie
jeszcze wielkie rezerwy !!!
W "Kansas" chwila relaksu na Placu Kościuszki, który przeszedł niedawno kompleksową modernizację. Bliżej ratusza miejskiego zbudowano dwie ładne fontanny, cały plac wyłożono granitową kostką, ustawiono meble miejskie i zamontowano nowoczesne oświetlenie. Po krótkim odpoczynku pora zbierać się na ostatnią prostą wycieczki !
Bardzo szybko docieram do Łodzi. Przejazd ul. Konstantynowską do al. Włókniarzy trwa chwilę, może dwie. Jeszcze jedna ważna cecha roweru : SCOTT Solace 30 to niebywale zrywny rower ! Ruszając ze skrzyżowania, praktycznie żaden "normalny" samochód nie jest w stanie mu dorównać.
Depcząc genialną korbą z całej siły, jesteśmy w stanie osiągnąć dystans
100 metrów w czasie porównywalnym do osiągów bolidów Formuły 1.
Trochę szkoda, że to już koniec pierwszej wycieczki ze SCOTT Solace 30... Jadę przez Stare Polesie do skrzyżowania ul. Zielonej z ul. 28 Pułku Strzelców Kaniowskich. Robotnicy kończą już wyburzanie zawalonej kamienicy przy ul. Zielonej 48 (zobacz WYCIECZKA Nr 270).
Mr SCOTT ma parę pytań w sprawie eksploatacji testowanego roweru. Jadę więc na ul. Żeromskiego 78, gdzie ma swoją siedzibę sklep sportowy "Gold-Sport".
Przed salonem znajduje się bezpłatny parking dla klientów. Na maszcie powiewa flaga z logo firmy SCOTT, która w Polsce ma swoje przedstawicielstwo w Otwocku. Mr SCOTT bardzo dziękuje za umożliwienie przetestowania roweru.
Gold-Sport jest jednym z największych sklepów tego
typu w całym regionie łódzkim. Szczyci się nie tylko najobszerniejszym
asortymentem, ale również profesjonalną obsługą w obszarze serwisu
snowboardowego, rowerowego oraz tenisowego. Drzwi salonu są szeroko otwarte dla każdego, a firma oferuje wiele bonusów i sezonowych rabatów ! Zapraszamy na zakupy.
Przed wejściem do sklepu, na ścianie budynku namalowany jest kolorowy mural z logo firmy Gold-Sport. To już koniec pierwszego dnia testu. Mówiąc krótko i na temat : SCOTT Solace 30 to doskonały rower, o którymmarzy niejeden rowerzysta - także Mr SCOTT. Decyzja już zapadła : muszę go mieć !!!
Mr SCOTT jedzie do... Mazewa, Daszyny, Siedlca i Leśmierza !!! Trasa WYCIECZKI Nr 270.
Dziś w Łodzi piękna pogoda, niebieskie niebo i puste ulice. Wprost wymarzone warunki na rowerową wycieczkę !
Zaczynam na ul. Zielonej 21 pod zabytkową willą, którą zbudowano w latach 1889-1890 dla Jakuba Wiwego i jego żony Natalii z domu Rohrer. Wystrój architektoniczny budynkunawiązuje do renesansu włoskiego i francuskiego oraz manieryzmu niderlandzkiego.
Od lat 60-tych XX wieku, w dawnej rezydencji funkcjonuje Przedszkole Miejskie nr 8 "Pod słoneczkiem".
Jakub Wiwe i jego wspólnik Henryk Feder byli właścicielami pobliskiej przędzalni bawełny. W 1899 roku willa została sprzedana Aronowi Bredschneiderowi, który posiadał fabrykę bawełnianą przy ul. Piotrkowskiej 111.
W sąsiedztwie willi znajduje się pusty plac po rozebranej kamienicy. To jedno z wielu miejsc na Starym Polesiu, które aż prosi się o rozsądne zagospodarowanie...
Jadę dalej po ul. Zielonej do skrzyżowania z ul. Pogonowskiego. Ta ważna arteria,jest od kilku dni wyłączona z ruchu.
Powodem była katastrofa budowlana, która wydarzyła się we wtorek 22 lipca. Runęła ściana opuszczonej kamienicy przy ul. Zielonej 48.
Pustostan był przeznaczony do wyburzenia od 2004 rokupo pożarze budynku. Władze miasta twierdzą, że chciały zabytkową kamienicę uratować i zrobić jej remont w 2015 roku. Ale niestety nie zdążyły...
Nadzór budowlany wydał nakaz rozbiórki budynkuw trybie pilnym. Prace mają potrwać 5 dni i będą kosztować miasto kilkaset tysięcy złotych.
Wyjeżdżam z Łodzi i kieruję się do Zgierza. Staję na chwilę przy skrzyżowaniu ulic Łęczyckiej i Piątkowskiej.
Zachwycił mnie klomb obsadzony kolorowymi kwiatkami oraz instalacja z kwiatów z herbem Miasta Zgierza.
Jadę następnie po DK nr 91 i przez Lućmierz docieram do Emilii i Rosanowa. Dalej dobrze znaną trasą : przez Kanią Górę i Sokolniki Las. W ten sposób dojeżdżam do skrzyżowania z DW nr 708 we wsi Sokolniki Parcela.
W tych okolicach mamy do dyspozycji szereg nowych, wąskich dróg. Jedzie się po nich wyśmienicie !!!
Kieruję się na północ do pierwszego skrzyżowania, gdzie skręcam w lewo - na zachód.
Wokół Czerchowa rozciągają się bezkresne pola, na których rolnicy prowadzą produkcję warzyw.
Kieruję się na północ i bystrym tempem docieram do Leśmierza.
To jedna z tych magicznych miejscowości regionu łódzkiego, gdzie panuje niepowtarzalny klimat. A wszystko to za sprawą ogromnej fabryki - cukrowni w Leśmierzu.
Przejeżdżam główną ulicą i mijam szkołę, remizę strażacką i monumentalną fabrykę. Jadę pod kościół p.w. Opieki św. Józefa, który wybudowany został jako kaplica w latach 1896-1898 w stylu neogotyckim.
W Leśmierzu byłem już kilkanaście razy, ale nigdy nie miałem okazji obejrzeć wnętrza tej kameralnej świątyni. Dziś mam przysłowiowego farta, bo trafiam na sympatycznego pana kościelnego, który pozwala mi zwiedzić Dom Boży. Jednonawowy kościół imponuje pięknym, dębowym ołtarzem głównym, a oryginalnością ołtarza jest wyrzeźbiona w drewnie figura św. Józefa naturalnej wielkości, po bokach której czuwają aniołowie.
Budowę
kościoła rozpoczął w 1897 roku Władysław Boetticher – zarządca, a potem
również jeden z akcjonariuszy cukrowni w Leśmierzu.
Przez wiele lat był kościołem rektorskim parafii Góra Świętej Małgorzaty. Parafię erygowano tu dopiero w 1978 roku.
Na ścianach świątyni zawieszone są piękne obrazy. Ten namalowany na dębowej desce, przedstawia Matkę Boską Nieustającej Pomocy.
Święty Maksymilian Maria Kolbe.
Matka Boska z Dzieciątkiem.
Święty Florian.
Do zabytkowego wyposażenia świątyni zalicza się stary zegar kurantowy w akantowej obudowie.
A także ambonę z kunsztownie wyrzeźbionymi fragmentami kwiatów i liści.
Dużą wartość artystyczną przedstawia balustrada chóralna, kuta w żelazie, wskazująca na kunszt rzemieślnika kowala. Imponujące są także witraże wykonane z kolorowego szkła przez nieznanych niemieckich mistrzów.
Nad niewielką, murowaną z czerwonej cegły bryłą świątyni góruje wieża, usytuowana nad głównymi drzwiami.
Cały teren wokół kościoła został niedawno gustownie zagospodarowany. Usypano alejki ze żwiru, na trawnikach posadzono wiele odmian niskopiennych krzewów.
Cukrownia w Leśmierzu należała do
największych zakładów przetwórczych na terenie Królestwa Polskiego. Co
ciekawe, córka właściciela zakładu Wilhelma Wernera - Anna Werner, wyszła za mąż za Karola Scheiblera
- najpotężniejszego przemysłowca miasta Łodzi.
Najstarsza wzmianka o wsi Leśmierz pochodzi z drugiej połowy XVI wieku, kiedy to szlachcic Nieśmierski był właścicielem majątku rodowego Nieśmierz.
W 1880 roku wieś Leśmierz wraz z folwarkiem i fabryką, zakupili przemysłowcy Karol Scheibler, Józef Werner, Henryk Scheibler i Wiktor Saenger. Widoczny na zdjęciu budynek administracyjny cukrowni, powstałw 1870 roku.
Obok znajduje się siedziba Ochotniczej Straży Pożarnej.
Wyjeżdżam z Leśmierza kierując się na Mierczyn i Mętlew.
Jest to droga do wsi Tum, wzdłuż której rosną ogromne topole.
Pola wokół drogi zajmują ogromne plantacje warzyw.
Już z daleka widać wieżę tumskiej archikolegiaty.
Szybkim tempem dojeżdżam do pod romańską świątynię p.w. Najświętszej Marii Panny i św. Aleksego. Zobacz WYCIECZKA Nr 125.
Naprzeciwko kościoła zwraca uwagę pieczołowicie odnowione gospodarstwo.
Jadę dalej na północ i przejeżdżam obok skansenu "Łęczycka Zagroda Chłopska" w Kwiatkówku.
Skansen powstał w 2013 roku i jest częścią projektu "Tum - perła romańskiego szlaku", realizowanego przez Muzeum Archeologiczne i Etnograficzne w Łodzi. W skansenie można się przenieść w czasie do starej łęczyckiej wsi i zobaczyć w nim budynki mieszkalne z wyposażeniem, olejarnię, czy kuźnię.
Po dojechaniu do drogi wojewódzkiej nr 703, skręcam na zachód i pędzę do Łęczycy.
Królewskie Miasto Łęczyca znam dobrze z kilkunastu poprzednich wycieczek. Robię sobie krótką przerwę na Placu Kościuszki, odpoczywając przed ratuszem miejskim.
Następnie kieruję się pod kościół i klasztor p.w. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny.
Lubię popatrzeć na fantastyczne wyposażenie świątyni, urządzone w duchu teatrum sacrum, które zalicza się do najpiękniejszych w całej Prowincji OO. Bernardynów.
Z Łęczycy pedałuję do Topoli Królewskiej, skąd obieram kurs na Siedlec. Tę uroczą miejscowość zwiedziłem podczas WYCIECZKI Nr 247.
Dziś przejeżdżam ścieżką biegnącą po obrzeżach parku podworskiego. Natrafiam na kamień z pamiątkową tablicą, przy którym zatknięty jest żelazny krzyż. Kiedy tu byłem w kwietniu, nie zauważyłem tego miejsca...
Na tablicy umieszczono "Gapę" - symbol polskich lotników oraz napis "Ś.P. por. pilot Henryk Warzecha żył lat 31 zginął śmiercią lotnika Siedlec 21.10.1966 r.". Nie znalazłem w internecie żadnych informacji na temat tej katastrofy lotniczej.
Nad wsią Siedlec góruje parafialny kościół p.w. św. Marcina, który został wzniesiony w latach 1922–1930 wg projektu prof. architekta Zdzisława Mączeńskiego.
Dziś niebiosa mi sprzyjają jak nigdy dotąd ! Świątynia jest otwarta i rzucam się z aparatem na jej dokładne poznanie.
W późnobarokowym ołtarzu głównym, znajduje się obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem w sukience rokokowej z XVII wieku oraz w zwieńczeniu obraz św. Antoniego.
Po bokach można dostrzec obrazy przedstawiające św. Marcina oraz Zmartwychwstanie Pańskiego.
Boczne
ołtarze posiadają styl rokokowy i pochodzą z końca XVIII wieku. W
ołtarzu nawy lewej znajduje się obraz Serce Gorejące Jezusa Chrystusa
oraz w zwieńczeniu obraz św. Walentego.
W nawie prawej umieszczona jest na co dzień figurka Najświętszej Maryi Panny oraz obraz św. Franciszka. Ołtarz jest obecnie w trakcie remontu.
W 1350 roku biskup włocławski wzniósł tutaj drewniany kościół, tworząc oddzielną parafię p.w. św. Marcina. Erygował ją arcybiskup gnieźnieński Jarosław Bogoria ze Skotnik. Kościół ten przetrwał do 1758 roku, w tym też roku został wzniesiony drugi również drewniany i dedykowany św. Marcinowi. Ten przetrwał do 1929 roku.
Na filarze w nawie prawej zawieszona jest tablica z inskrypcją "Totus Tuus. W hołdzie Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II. Parafia Siedlec A.D. 2005".
Ściany świątyni ozdobione są stacjami drogi krzyżowej w drewnie.
Oraz polichromiami o tematyce biblijnej.
Na wyposażeniu świątyni pozostają krucyfiks z tęczy z XVII wieku, ornaty haftowane z XVIII i XIX wieku, kropielnica z XV wieku oraz obraz "Zmartwychwstania" namalowany w stylu manieryzmu włoskiego.
Na filarze nawy lewej, zawieszona jest pamiątkowa tablica z napisem o treści : "Za kościół, wiarę i Polskę w 1942 roku zginęli śmiercią męczeńską w obozie hitlerowskim w Dachau Proboszcz Parafii Siedlec Ks. Juliusz Aksman w 1929 r. 7 lat, Ks. Józef Bińkowski w 1936 r. 4 lata. W 22 bolesną rocznicę śmierci tablicę ufundowali współwięzień Ks. kan. Stan. Grądzicki prob. od 1945 r. i parafianie. Siedlec 29.IV.1964 r.".
Świątynia w Siedlcu posiada sklepienie kryształowe. Po obejrzeniu Domu Pańskiego wracam na szlak i jadę dalej na pół.-zachód.
Omijam rozjazd w lewo na Grabów i na kolejnym skrzyżowaniu, skręcam w prawo - na Mazew.
Szybkim tempem dojeżdżam do wsi Goszczynno, która położona jest na terenie gminy Daszyna.
W centrum wioski stoi piękna kapliczka wykonana z kamienia jasnego piaskowca. Na ołtarzu ustawione są figury Jezusa i Matki Boskiej.
Za kapliczką znajduje się piaszczysta droga, która prowadzi do dawnego założenia dworskiego. Po jej obu stronach są niewielkie stawy, na których pływa łabędzia rodzina.
W Goszczynnie znajduje się murowany, parterowy dwór w stylu klasycystycznym z połowy XIX wieku.
Dwór wzniesiony został na planie prostokąta i obecnie jest zamieszkały.
Na tym terenie funkcjonuje duże gospodarstwo rolno-produkcyjne, które podobnie jak dwór, stanowi własność prywatną.
Wzdłuż drogi przebiegającej przez Goszczynnostoją parterowe domy, które zbudowano w okresie międzywojennym dla pracowników folwarku.
Cały czas poruszam się na północ, przejeżdżając obok rozjazdu do osady o swojsko brzmiącej nazwie Skrzynki. Do tej pory znałem tylko Skrzynki koło Ujazdu.
To trudny odcinek trasy, bo droga prowadzi pod górkę. Ale nie ma co "drzeć szat", bo wiadomo przecież nie od dziś, że jak jest podjazd, to potem musi być już z górki ! Myśląc optymistycznie wjeżdżam do wsi Drzykozy.
Mijam nieczynny sklep.
Oglądam budynek szkoły podstawowej.
Na ogrodzeniu zawieszona jest tablica informacyjna dot. wykorzystania funduszy europejskich m.in. przy budowie świetlicy wiejskiej w Drzykozach.
Świetlica jest jeszcze w trakcie budowy.
Kiedy tak oglądam szkołę i świetlicę, moim poczynaniom przygląda się bacznie urodziwa Fanka.
Z sioła Drzykozy przenoszę się do wsi Gąsiorów.
Skręcam parę metrów w lewo, aby obejrzeć wyremontowaną remizę strażacką.
Wracam do skrzyżowania, przy którym stoi murowana kapliczka.
Pędzę cały czas z górki i błyskawicznie docieram do wsi Mazew Kolonia.
Tam oglądam skromną kapliczkę z 1949 roku, która stoi przy drodze prowadzącej do wsi Zieleniew.
Jeszcze tylko parę zgrabnych obrotów korbą i wreszcie osiągam Mazew - główny cel mojej dzisiejszej wycieczki. Miejscowość położona jest na terenie powiatu łęczyckiego i wchodzi w skład Gminy Daszyna.
W centrum wsi stoi zabytkowy kościół p.w. św. Jana Chrzciciela. Na placu przed świątynią, ustawiona jest figura Matki Boskiej, która odziana jest w niebieską sukienkę.
Na frontowej ścianie umieszczona jest pamiątkowa tablica z dedykacją o treści : "Synom Gminy Mazew poległym za Ojczyznę w latach 1918-1920. Mieszkańcy Gm. Mazew 24.X.1931 r.". Tu należy wyjaśnić, że Mazew był do 1973 roku siedzibą władz gminnych.
Kruchta kościoła jest otwarta. Wchodzę więc do środka i na początek oglądam sześć tablic epitafijnych.
Wszystkie tablice pochodzą z drugiej połowy XIX wieku i są pamiątką po zmarłych, którzy byli pochowani na dawnym cmentarzu przykościelnym.
Jedna z nich poświęcona jest osobie szlachetnie urodzonego Ludwika Hlebickiego Józefowicza, który żył lat 74 i zmarł dnia 8 kwietnia 1867 roku.
Kościół w Mazewie zbudowany został w roku 1830 w stylu surowego klasycyzmu. Jest to obiekt jednonawowy z dwiema zakrystiami po obu stronach prezbiterium, murowanym chórem muzycznym oraz jedno wieżową fasadą.
Na wyposażenie świątyni składają się : ołtarz główny z drugiej połowy XVII wieku z obrazem "Chrztu Chrystusa w Jordanie" z pierwszej połowy XIX w. i figurami Maryi oraz anioła stanowiącymi pierwotnie prawdopodobnie grupę Zwiastowania, dwa ołtarze boczne z pierwszej połowy XIX wieku zawierające obraz św. Dominika adorującego Matkę Bożą z Dzieciątkiem i krucyfiks z pierwszej połowy XIX wieku.
Przy drzwiach wejściowych zawieszona jest tablica poświęcona księdzu Leonowi Domagalskiemu, który "został zamordowany w komorze gazowej w 1942 roku".
Na placu przykościelnym ustawiona jest kapliczka z figurą św. Jana Chrzciciela.
Przy murze stoi klasycystyczna dzwonnica z roku 1830, która nakryta jest dachem kopertowym. W górnej kondygnacji posiada otwory okienne zabezpieczone żaluzjami. Obecnie mieści dwa dzwony.
Obchodzę kościół dookoła, oglądając jego architektoniczne detale.
Przy murze świątyni wyeksponowana jest kamienna chrzcielnica z końca XVIII wieku.
Obok Domu Bożego znajduje się dom parafialny i mieszkanie księdza proboszcza.
Po obejrzeniu kościoła ruszam na zwiedzanie Mazewa.
Skręcam na zachód w drogę prowadzącą do Sobótki.
Po jej prawej stronie znajdują się budynki Szkoły Podstawowej w Mazewie.
Przy ogrodzeniu stoi tablica edukacyjna "Szlak Zielony Krośniewice-Grabów".
Na siatce zawieszona jest tabliczka informacyjna, z której dowiadujemy się, że : "Wykorzystanie odnawialnych źródeł energii - wykonanie instalacji kolektorów słonecznych dla obiektu szkoły podstawowej wraz z salą sportową w Mazewie gmina Daszyna, dofinansowano ze środków Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Łodzi".
Kilkanaście metrów dalej znajduje się remiza Ochotniczej Straży Pożarnej w Mazewie.
Przy strażnicy ustawiony jest obelisk z pamiątkową tablicą.
Umieszczono na niej napis "Ochotnicza Straż Pożarna w Mazewie rok 1910. Dla upamiętnienia 100 rocznicy honorowej służby dla Ojczyzny. Mieszkańcy. Mazew dn. 30.V.2010 r.".
Remiza pełni także funkcję świetlicy wiejskiej. Odbywają się w niej spotkania, zabawy i wesela.
Jadę dalej na zachód, oglądając wiejskie krajobrazy.
Mazew to typowo rolnicza osada, której mieszkańcy pracują przeważnie we własnych gospodarstwach.
We wsi funkcjonuje zakład kowalski, co w obecnych czasach jest raczej rzadkością.
Po zwiedzeniu zachodniej części wsi wracam do centrum. Znajduje się tutaj szereg placówek usługowych i gospodarczych. Mieszkańcy mają do dyspozycji nowoczesny ośrodek zdrowia.
Jest także punkt apteczny. Na ogrodzeniu zawieszone są tablice informacyjne dot. lokalnych przedsięwzięć z wykorzystaniem funduszy UE.
Naprzeciwko ośrodka zdrowia znajdują się pawilony handlowe.
W tym budynku mieści się filia Gminnej Biblioteki Publicznej z Daszyny.
Obok stoją obiekty kotłowni opalanej biomasą, którą zbudowano na potrzeby ogrzania różnych budynków w Mazewie.
Przed halami ustawiona jest tablica z Flagą Rzeczypospolitej Polskiej, herbem Gminy Daszyna oraz napisem "Modernizacja gospodarki cieplnej w miejscowości Mazew w Gminie Daszyna z wykorzystaniem odnawialnych źródeł energii nr 482/209/Wn-05/OA-EO/D"
Jadę dalej na północ i skręcam w drogę prowadzącą do cmentarza parafialnego. Mam nadzieję, że natknę się na nim na stare groby i miejsca pochówku osób zasłużonych dla lokalnej społeczności.
Przy głównej alei trafiam pod grobowiec rodziny Zuchowicz z 1918 roku.
Potem na grobowiec Rodziny Sławińskich. Najstarszy w nim pochówek pochodzi z1869 roku !
Zauważam skromny grób, gdzie spoczywa "Ś.P. Józef Tyminiecki - uczeń kl.VI zm. dn. 11 września 1899 r. przeżywszy lat 17. Pokój Jego duszy".
Udaje mi się trafić na płytę nagrobną z napisem "Józefowi Dobrzyńskiemu i Teofilowi Jakubowskiemu, bojownikom poległym w Mazewie o wolność Ojczyzny w roku 1907. Pamiątkę tę w XX Rocznicę Niepodległości ofiarowują mieszkańcy Gminy Mazew. Mazew dn. 11.XI.1938 r."
Grób Rodziny Komorowskich z 1907 roku.
Na jednym z grobów zauważam płytę żeliwną z inskrypcją "Ś.P. Izabela z Zbiegniewskich Ruszkowska żyła lat 40, zm. d. 6 czerwca 1867 r. Prosi o westchnienie do Boga".
Tu spoczywa "Ś.P. Konstanty Ruszkowski ur. r. 1822, zm. d. 13.XI.1891 r. w Zagródkach. Prosi o modlitwę do Boga"
Pomnik na grobie Rodziny Zuchowicz z 1917 roku.
Tu spoczął na wieki "Ś.P. Ks. Feliks Lisiecki Proboszcz parafii Mazew w latach 20.VI.1845-13.II.1858. RIP." Pomnik ufundowali "Mieszkańcy Parafii Mazew. Towarzystwo Miłośników Gminy Daszyna 2011".
Z cmentarza wracam do głównej drogi przebiegającej przez Mazew. Na polskiej wsi najpopularniejszym środkiem lokomocji jest oczywiście rower.
Jeżdżę kilka minut po wsi, wyszukując co ciekawsze obiekty. W tym gospodarstwie prowadzony jest skup warzyw i owoców.
Przy skrzyżowaniu z drogę do wsi Nowy Mazew, ustawiona jest zadbana kapliczka.
Troch dalej na północ, znajduje się punkt sprzedaży węgla i nawozów.
Dojeżdżam do skrzyżowania w Nowym Mazewie. Przy drodze prowadzącej do Rzędkowa, stoi przedwojenny dom z czerwonej cegły.
Wracam do centrum wsi, gdzie zachowały się zabudowania dawnego zakładu, który produkował tkaniny obiciowe.
Podczas pobytu w Mazewie nawiązałem znajomość z miejscowym, niepełnosprawnym chłopcem o imieniu Grzegorz. Bardzo mu się podobał mój rower i nie mógł uwierzyć, że przyjechałem na nim tutaj aż z Łodzi ! Pozdrowienia Grześku.
Powoli zbieram się do wyjazdu z Mazewa. Za kościołem skręcam w lewo w drogę prowadzącą na wschód. Znajduje się przy niej szereg tradycyjnych gospodarstw rolnych. Składają się one zazwyczaj z domu mieszkalnego i ogrodzonego podwórza, wokół którego zgrupowane są zabudowania gospodarcze.
Po chwili dojeżdżam do tablicy wyjazdowej z Mazewa.
Jadę dalej po mocno zniszczonej warstwie asfaltu. Przejeżdżam przez wieś Jarochówek.
Mijam nowy budynek remizy OSP Jarochówek.
Szybko docieram do skrzyżowania z drogą krajową nr 91. Skręcam w prawo na Łódź.
Jadę szerokim poboczem "krajowej jedynki" i po pięciu minutach docieram do Daszyny. To dość duża wieś w powiecie łęczyckim - drugi cel mojej dzisiejszej wycieczki.
Miejscowość jest siedzibą gminy Daszyna i znajduje się w niej duży zakład produkcyjny "Gruau", który specjalizuje się w zabudowie nadwozi samochodów.
Firma "Gruau Polska" powstała w roku 2001. Jej założycielem jest Grupa Gruau z Francji, obecnie numer 1 wśród europejskich producentów nadwozi pojazdów użytkowych.
Po tej samej stronie DK nr 91, znajduje się duży parking i zajazd - restauracja "Ambrozja".
Większość najważniejszych obiektów stolicy gminy Daszyna, znajduje się właśnie przy DK 91. Za ekranami akustycznymi, skrywa się małe osiedle mieszkaniowe i sklep.
Trochę dalej na zachód, znajdują się zabudowania Publicznej Szkoły Podstawowej oraz Gimnazjum - Zespołu Szkół w Daszynie.
Placówka mieści się w nowoczesnych obiektach i dysponuje m.in. nową halą sportową.
Na ogrodzeniu szkoły zawieszona jest tablica informująca o wykorzystaniu funduszy europejskich przy realizacji rozbudowy hali sportowej.
Przechodzę na drugą stronę DK nr 91, gdzie przy krótkiej uliczce mieści się siedziba Ochotniczej Straży Pożarnej w Daszynie. Jednostka powstała w 1956 roku.
Nieco dalej na południe znajduje się Urząd Gminy Daszyna.
Gmina Daszyna jest gminą wiejską położoną w północnej części powiatu łęczyckiego. Liczy ponad 4200 mieszkańców, którzy skupieni są w 20 sołectwach.
W gminie zrealizowano kilkanaście projektów z wykorzystaniem dofinansowania z Unii Europejskiej. Na ogrodzeniu przy budynku urzędu, zawieszone są tablice z informacjami na temat tych przedsięwzięć.
Za urzędem znajduje się dworek szlachecki z początku XIX wieku, który należał do rodziny Wieszczyckich. Obecnie prowadzone są w nim prace remontowe.
Po roku 1945 majątek podobnie jak wiele innych został rozparcelowany i
stał się własnością państwa. W części budynku działało kiedyś przedszkole, a
część przeznaczono na mieszkania.
Historia
Daszyny sięga XV wieku. Najstarszy zapis jej dotyczący widnieje
pod datą 1423 roku. Przed 1939 rokiem dwór i folwark należały właśnie do rodziny Wieszczyckich herbu Grzymała.
Wokół dworku przetrwały pozostałości parku w stylu angielskim. Do budynku prowadzi szpaler kasztanowy, natomiast w samym parku można jeszcze oglądać cenne
gatunki drzew.
Daszyna jako jedna z pierwszych wsi w tym regionie, została w 1955 roku zelektryfikowana. Obecnie znajdują się na jej terenie wszelkie obiekty i instytucje, które ułatwiają na co dzień życie mieszkańców.
Przy szosie prowadzącej do wsi Osędowice, znajduje się Dom Kultury w Daszynie.
Został zbudowany w 1956 roku z Funduszu Odbudowy Stolicy. Przed wejściem zawieszona jest pamiątkowa tablica.
Przy tej samej ulicy znajduje się budynek, w którym ma swoją siedzibę Gminna Spółdzielnia Samopomoc Chłopska. Jej początków należy szukać we wsi Stara Żelazna, kiedy to w 1947 roku kilku miejscowych rolników powołało do życia spółdzielnię, potocznie zwaną "Żeleźnianka".
Przy parku podworskim stoi murowany budynek z lat międzywojennych, w którym mieszkała kiedyś rodzina zarządcy miejscowego folwarku i majątku rodziny Wieszczyckich.
Jadąc dalej na wschód, trafiam pod budynek Banku Spółdzielczego Ziemi Łęczyckiej Oddział w Daszynie. Jego zalążkiem był Punkt Kasowy założony w 1949 roku, który w 1967 roku przekształcono w filię Banku z Łęczycy.
W tej części wsi znajduje się wzorowe gospodarstwo sołtysa Daszyny. Jest to wieś w której kultywuje się liczne tradycje ludowe : ogniska w Noc Świętojańską, zwyczajowe witanie wiosny, majowe śpiewania przy figurkach Najświętszej Marii Panny oraz zimowe spotkania gospodyń przy darciu pierza.
Dojeżdżam do wschodniego krańca wsi i tablicy wyjazdowej z Daszyny.
Po przeciwnej stronie drogi ustawiony jest drewniany krzyż, który przystrojony jest kolorowymi kwiatami.
Wracam do DK nr 91 i oglądam zabudowania w zachodniej części wsi, przy drodze prowadzącej do Sławoszewa. Stoi tam zadbana kapliczka z przeszkloną wnęką.
W jej dolnej części przytwierdzona jest czarna tabliczka z napisem "Na pamiątkę wyzwolenia Ojczyzny, odrodzenia Kościoła, powrotu do rodzinnej wioski - Niepokalanemu Sercu N.M.P. jako podziękowanie na cześć i chwałę Pana - ten skromny upominek ofiarowują... J.L.O i SP Daszyna 21.VII.1946 r."
W tej części wsi, na polu można dostrzec układ komunikacyjny kolejki wąskotorowej. Przez wiele lat działała tutaj Krośniewicka Kolej Dojazdowa, którą zlikwidowano w 1996 roku. Popularna "ciuchcia" kursowała przez 80 lat na trasie Krośniewice-Ozorków. Została tylko po niej ta szyna...
Daszyna to wieś typowo rolnicza. Użytki rolne zajmują tu ponad 410 ha. Po obydwu stronach DK 91, rozciągają się kolorowe pola i sady.
Spora część mieszkańców utrzymuje się z pracy we własnych gospodarstwach rolnych, pracy zarobkowej na terenie miejscowości i poza miejscem zamieszkania. Część osób posiada stałe świadczenia typu emerytury i renty, a także okresowe zasiłki dla bezrobotnych. We wsi dominuje zabudowa murowana. Jest kilka domów z charakterystycznego kamienia piaskowca.
Po zwiedzeniu Daszyny wracam na drogę krajową nr 91 i kieruję się na południe.
Jadę bezpiecznym poboczem do wsi Krężelewice.
Mijam rozjazd z kapliczką. Tą drogą prowadzącą na zachód, można dojechać do Mazewa.
Pedałuję dalej przez Chrząstówek. Po prawej stronie drogi, widać zabudowania Zakładu Karnego w Garbalinie.
Szybko przejeżdżam przez Topolę Królewską i melduję się w Łęczycy.
Od kilku minut obserwuję niepokojące zmiany w pogodzie ! Od wschodu nadciągają ciemne chmury, zaczyna wiać bardzo silny wiatr, który zwiastuje nadchodzącą trąbę powietrzną i burzę ! To pewnie sprawka samego diabła Boruty, którego drewniana figura stoi przed wjazdem do Królewskiego miasta Łęczycy.
Nie mam dziś ochoty na jazdę w deszczu i decyduję się wrócić do Łodzi pociągiem. Dojeżdżam do dworca kolejowego w Łęczycy, który został zbudowany w 1925 roku.
Budynek został niedawno wyremontowany i teraz prezentuje się wyśmienicie ! Zniknęły obdrapane i pomazane ściany oraz zniszczone ławki. Firma Skanska z Warszawy, która zajmowała się renowacją, odnowiła ściany, wymieniła okna, drzwi, instalację elektryczną, sanitarną i kanalizację. Wymieniono także pokrycie dachowe.
Kiedy przyjeżdża pociąg, zajmuję miejsce dla rowerów tuż za kabiną maszynisty
Od konduktora dowiaduję się, że z uwagi na remont wiaduktu nad ul. Długą w Zgierzu, pociąg kończy swój bieg na stacji Zgierz Kontrewers. Do Zgierza pasażerów dowożą specjalne autobusy wynajęte przez PKP.
Ponieważ uciekłem z linii burzy i pogoda się wyklarowała, to decyduję się na dalszą jazdę rowerem do Łodzi.
Poruszam się najpierw wzdłuż torów kolejowych, a następnie skręcam w prawo w kipiący zielenią las Krogulec. Drzewostan tego kompleksu jest bardzo bogaty. Spotkać można 90-letnie jodły, dorodne dęby, sosny, świerki, graby, brzozy i olchy, a miejscami nawet pojedyncze buki.
Jadę leśnym duktem na wschód. Jest to ul. Jedlicka, przy której znajdują się ruiny opuszczonego domu.
Zatrzymuję się tam na kwadrans i urządzam małą sesję fotograficzną. Ściany budynku oblepione są różnymi bohomazami i rysunkami. Spodobał mi się ten z postacią ludzika i pytaniem "Czy to już wandalizm ?"
Po dojechaniu do Zgierza, wyjeżdżam na ul. Staffa. Przejeżdżam przez wielkie osiedle i wjeżdżam do Łodzi od strony Helenówka. Aby przedostać się z ul. Okręglik na ul.11 Listopada, wykorzystuję kładkę nad torami kolejowymi przystanku Łódź Radogoszcz Zachód.
Potem docieram do drogi rowerowej na al. Włókniarzy i skręcam w lewo w ul. Limanowskiego.
Za skrzyżowaniem z ul. Klonową, zwraca moją uwagę odnowiony budynek. Okazuje się, że przy ul. Limanowskiego 126 zostanie wkrótce otwarty nowy hotel o nazwie "VIGO".
Każda wizyta na słynnej "Limance", to dla mnie emocjonalna podróż do lat szkolnych... To przecież tutaj kiedyś mieszkałem (w tym bloku po lewej stronie), tu dorastałem i uczyłem się, jak dawać sobie radę na Starych Bałutach. "Mogą cię tam "skroić", napaść z nożem, zapytać za kim jesteś : za ŁKS czy za Widzewem ? Źle odpowiesz i kłopoty murowane".
I wreszcie jest !!! Kiedy przemieszczam się z ul. Limanowskiego do centrum miasta, nad Łodzią zaczyna padać rzęsisty deszcz !
Kiedy przestaje padać, ruszam do skrzyżowania ul. Nowomiejskiej z Północnej. Prowadzony jest tam remont miejskiej kamienicy, która odzyska swój dawny blask dzięki programowi "Mia100 kamienic".
Po przeciwnej stronie, na ścianie kamienicy na rogu ul. Nowomiejskiej i Ogrodowej, zawieszony został wielki baner z pytaniem "Kochasz ?". Ciekawe, co to za akcja i czego dotyczy ? Zastanawia się Mr SCOTT.
Może chodzi o naszą Łódź ? Bo jeśli tak, to oczywiście, że kocham !!! Te stare kamienice, bruk na ulicach, murale...
Skąpaną w deszczu ul. Nowomiejską, dojeżdżam do Placu Wolności.
Przez plac przejeżdża akurat ogromna limuzyna, która reklamuje znany łódzki "Magnes Klub GO GO".
Trochę umazany błotem i deszczem, kończę w tym miejscu piękną wycieczkę do Mazewa i Daszyny. Patrzę z zachwytem na barwną tęczę, która pojawiła się na niebie nad kopułą zabytkowego kościoła p.w. Zesłania Ducha Świętego. I tak sobie myślę, że ta nasza Łódź jest rzeczywiście piękna i przyciąga jak magnes ! "Łódź jak magnes" - to hasło promujące Łódź jako Europejską Stolicę Kultury 2016. Miejmy nadzieję, że naszemu miastu uda się zwyciężyć i uzyskać ten zaszczytny tytuł.